Polskie siatkarki były o krok od sprawienia ogromnej sensacji. Mistrzynie Europy dopiero po tie-breaku pokazały swoją wyższość. - Na pewno żal tego spotkania, które było niezwykle ważne. To był mecz do wygrania, tym bardziej że w trzecim secie po zagrywkach młodej Natalii Kurnikowskiej udało nam się wyjść z dużej zapaści i objąć prowadzenie 22:21. Jedna, dwie piłki w drugą stronę mogły sprawić, że teraz byłby wielki zachwyt - powiedział były selekcjoner. On sam miał okazję przeżywać podobne porażki i zna ich gorzki smak. - Przeżyłem takie sytuacje na własnej skórze i wiem jak to boli. Pewnie jutro rano jak się dziewczyny obudzą, to mogą mieć trochę moralnego kaca, ale też nie ma zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie tego co było. Nasze zwycięstwo mogłoby jednak trochę zamieszać w tej grupie - dodał. Jego zdaniem o porażce zadecydował trochę brak szczęścia, ale też kłopoty z przyjęciem zagrywki w drugiej części meczu. - Zabrakło też takiej mobilizacji w decydujących momentach, tak jak w trzecim secie. Potem było widać, że gdzieś dziewczyny gasły, ale nie fizycznie, tylko jakby brakowało im wiary, że mogą wygrać - stwierdził. Matlak nie ukrywa, że znacznie więcej spodziewał się po grze Rosjanek, które typowane są jako główny kandydat do zwycięstwa w turnieju w Ankarze. - Nic nie ujmując naszym dziewczynom, Rosja nie pokazała tego, że jest silna i to nie tylko w dwóch pierwszych setach. Bo później też nic wielkiego nie grała. Rywalki przypominały mi tę starą Rosję, za czasów trenera Karpola, gdzie na przerwach dziewczyny miały wbity wzrok w buty i bały się spojrzeć do góry. Wyglądały na mocno zdezorientowane tym, co się dzieje na boisku - przyznał. We wtorek Polki zagrają z Belgią, która w pierwszym dniu turnieju odpoczywała. Ostatnio to rywalki były częściej górą. Dwa lata temu wyeliminowały "Biało-czerwone" z mistrzostw świata. - Nie wiem, dlaczego się utarło, że Belgia nam nie leży, bo to jest przeciętny zespół. I tak naprawdę to tylko my mamy kłopot, by z nią wygrać. Myślę, że Rosjanki są zdecydowanie trudniejszym rywalem, podobnie jak Holenderki czy nieobecne Serbki - podsumował szkoleniowiec, który swoje największe sukcesy świętował z Naftą Piła.