Bardzo upraszczając - Turcja w siatkówce kobiet ma taka pozycję jak Polska w siatkówce mężczyzn. Zawodniczki znad Bosforu są aktualnymi mistrzyniami Europy, wygrały Ligę Narodów i uzyskały kwalifikację olimpijską - wypisz wymaluj jak zawodnicy serbskiego trenera Nikoli Grbicia. Jakby tych porównań było mało - turecka drużyna VakifBank Stambuł dwukrotnie z rzędu triumfowała ostatnio w Lidze Mistrzyń i zdominowała te rozgrywki w ostatnich latach - to identycznie jak Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wśród panów. Tak jak w męskiej PlusLidze, tak w lidze tureckiej chcą grać wszystkie najlepsze zawodniczki. Nie inaczej było z naszą reprezentacyjną atakującą Magdaleną Stysiak, która od bieżącego sezonu występuje w barwach Fenerbahce Opet Stambuł, klubie o którym zawsze marzyła, by do niego trafić. Magdaleną Stysiak i Stefano Lavarini - polska mafia w Stambule Jakby tego było mało równolegle ze Stysiak do Stambułu przybył włoski selekcjoner reprezentacji Polski, Stefano Lavarini. Zawodniczka z uśmiechem mówi o "polskiej mafii", bo w klubie są jeszcze asystenci trenera pochodzący z naszego kraju. W Fenerbahce Polka otoczona jest przez wielkie gwiazdy, dość napisać, że w styczniu do klubu może trafić Melissa Vargas, która obecnie występuje w lidze chińskiej. Turecka siatkarska z kubańskim rodowodem była matką triumfu swojej reprezentacji na mistrzostwach Europy. Jeśli Vargas faktycznie trafi do "Fener" będą grały ze Stysiak na przemian, albo Polka zostanie przesunięta na pozycję przyjmującej, z czym nie będzie miała żadnego problemu. Eda Erdem, jest inną wielką gwiazdą, której Stysiak jest koleżanką klubową. - To świetna siatkarka i człowiek. (...) ludzie ją uwielbiają, mogę powiedzieć, że to jest niesamowite. Trudno z nią nawet wyjść nawet na kolację. Byłam dotąd dwa razy i za każdym razem zaczepiało ją bardzo dużo osób, prosząc o zdjęcie. Cieszę się, że udało mi się spełnić marzenie o grze z Edą w jednej drużynie - przyznaje Stysiak, która również jest w Stambule rozpoznawana i mówi, ze ciężko jej wyjść po kryjomu. Maciej Słomiński, INTERIA