Przed rokiem, po ledwie kilku miesiącach pracy Stefano Lavariniego, nasze siatkarki były bardzo blisko walki o medale mistrzostw świata. Po porażce w ćwierćfinale w szalenie zaciętym meczu z późniejszymi mistrzyniami świata były łzy. Polki były jednak jedynym zespołem w całej imprezie, który tak postawił się Serbkom. To tam narodziła się drużyna. Ekipa, której zaczęły bać się największe siatkarskie potęgi. Od porażki w ćwierćfinale mistrzostw świata Biało-Czerwone rozegrały 34 spotkania włącznie z towarzyskimi. Doznały tylko siedmiu porażek. W tym jednej, na pewno bardzo niepotrzebnej, z Tajlandią w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich. Ona była takim cierniem, który niespodziewanie wyrósł na pięknym kwiatku. I mogła bardzo boleć. Lavarini dał upust emocjom. To były jego pierwsze słowa po wygranej Mamy drużynę, którą stać na rzeczy wielkie Po tej porażce wśród kibiców, ale też wśród dziennikarzy pojawiły się głosy zwątpienia. Wszyscy zdawali sobie bowiem sprawę z tego, że przed Polkami mecze z USA i Włochami, czyli światowymi potęgami, które trzeba będzie wygrać. Mało kto wierzył w nasze panie. A szkoda, bo one doskonale znają swoją wartość. I wszystkim niedowiarkom dały najlepszą odpowiedź, jaką mogły. Nie zwiesiły głów po przegranym meczu, tylko dalej robiły swoje. I to z uśmiechem na twarzy. Przyjemnie było patrzeć, jak ta kadra reaguje. Zwłaszcza w tych gorszych momentach. W końcu mamy drużynę, którą stać na rzeczy wielkie. Nawet na medal olimpijski, bo Polski boją się już wszystkie największe ekipy na świecie. Ten turniej pokazał też, jakim jesteśmy społeczeństwem. Nie potrafimy myśleć pozytywnie, a może nie chcemy. Po porażce z Tajlandią wielu skreśliło nasze siatkarki. Po wygranej z Włoszkami i awansie na igrzyska zapanował jednak euforia. Lubimy skrajności, a to nie zawsze służy. Dobrze byłoby, by nasi sportowcy, a w tym wypadku nasze siatkarki, czuły wsparcie zawsze i wszędzie. W każdej sytuacji. To po prostu pomaga. Ujmujące słowa Joanny Wołosz. Szanujmy się! I strasznie ujęły mnie słowa Joanny Wołosz, jednej z najlepszych rozgrywających na świecie. Jej zabrakło w tegorocznej Lidze Narodów, w której Polki wywalczyły historyczny brązowy medal. Wróciła na mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie. Jeszcze nie zdążyła zagrać jednego spotkania w tym roku w kadrze, a już jej się obrywało. Zaczęły się pojawiać różne teorie. Włącznie z tymi, że może zepsuć grę dobrze naoliwionej maszyny, którą w tym czasie kierowała Katarzyna Wenerska. Niemalże zapachniało konfliktem. Nie dziwią zatem słowa Wołosz wypowiedziane przed kamerami TVP Sport: - Spadła na mnie ogromna fala krytyki. Nie zasługuję na to. Jeszcze nie zaczęłam nawet grać z dziewczynami, a hejt się pojawiał straszny i wiele opinii różnych ludzi. Ja wiem, że sobie z tym poradzę. Wrócę do Włoch. Do miejsca, gdzie nie muszę nic nikomu udowadniać. Tam ludzie znają moją wartość. Ostatnio to samo mógłby powiedzieć Robert Lewandowski. Szanujmy się! Wielki sukces polskich siatkarek. Stysiak zwróciła się wprost do kibiców