Występ polskich siatkarek na igrzyskach w Paryżu już sam w sobie był wyjątkowym wydarzeniem - Polki pojawiły się na najważniejszej imprezie czterolecia po szesnastu latach nieobecności. Ich "olimpijski sen" został brutalnie przerwany w ćwierćfinale przez Amerykanki, które we wtorkowy wieczór nie dały Biało-Czerwonym najmniejszych szans. Po fatalnym pierwszym secie i jeszcze gorszym drugim, początek trzeciej partii dawał nadzieję i wydawało się, że podopieczne Stefano Lavariniego są w stanie odwrócić losy spotkania. Roztrwoniły jednak sporą przewagę i ostatecznie przegrały 0:3, przerywając passę zwycięstw z rywalkami zza oceanu. Porażka z USA niesie za sobą bolesne konsekwencje i oznacza dla reprezentacji Polski nie tylko pożegnanie z igrzyskami czy marzeniami o medalu. Biało-Czerwone przy okazji zaliczyły bowiem spory spadek w rankingu FIVB, w którym dotąd zajmowały trzecie miejsce. Wtorkowa przegrana w ćwierćfinale z mistrzyniami olimpijskimi z 2021 roku kosztowała je utratę aż 13,63 punktu. A to oznacza, że Polki plasują się teraz dopiero na szóstej pozycji. Awans zanotowały za to Amerykanki, które znalazły się tuż za podium w tym zestawieniu. Mimo wszystko podopieczne Stefano Lavariniego mogą i powinny być z siebie dumne - osiągnęły bowiem najlepszy wynik na igrzyskach od 1968 roku. - Nie poszło nam tak źle, jak na pierwszy raz po tylu latach. Ten ćwierćfinał pewnie będziemy za jakiś czas całkiem inaczej odbierać. Oczywiście wszystkie miałyśmy ogromne apetyty trafiając na Amerykanki, że może uda się kontynuować serię zwycięstw przeciwko nim - mówiła po zakończeniu spotkania kapitan reprezentacji Polski, Joanna Wołosz. Jedna z najlepszych rozgrywających świata nie pomoże jednak koleżankom w odrabianiu strat. Tuż po zakończeniu przygody z Paryżem ogłosiła przed kamerami zakończenie kariery w kadrze.