Sporo zaskoczenia wywołały pana ostatnie powołania. W kadrze znalazło się wiele doświadczonych zawodniczek, które jednak dawno nie występowały w drużynie narodowej. Do reprezentacji wracają m.in. Mariola Zenik, Katarzyna Gajgał-Anioł, Małgorzata Glinka-Mogentale, Eleonora Dziękiewicz czy Katarzyna Mroczkowska. Czym pan się kierował przy podejmowaniu personalnych decyzji? Piotr Makowski: Taka jest potrzeba chwili. Zawodniczki, o których mowa widzą w jakim miejscu znalazła się żeńska reprezentacja. Gramy niezwykle ważne kwalifikacje do mistrzostw świata, na których musimy wystąpić. Chwała tym dziewczynom, że przyjęły zaproszenia, bo niektóre z nich już chyba zamknęły ten rozdział kariery. Nie patrzy pan w metryki zawodniczkom. - Nie patrzę bo je znamAle zamiast odmładzania kadry, mamy raczej odwrotny kierunek. Średnia wieku znacznie poszła w górę. - Obserwując ligę, widzę, niestety, że młode zawodniczki nie atakują starszych koleżanek. Z młodszego pokolenia regularnie występują na boisku Asia Wołosz, Maja Tokarska, Agnieszka Kąkolewska i Dorota Medyńska. Z kolei Aleksandra Wójcik, Ania Grejman, Natalia Kurnikowska czy Patrycja Polak grają bardzo mało albo wcale. Myślę, że to nie miejsce i czas, by zastanawiać się nad tym, czy jest to drużyna przyszłościowa czy nie. Myślę, że jest to reprezentacja najlepsza, na jaką nas stać. Małgorzata Glinka-Mogentale zapowiedziała, że jej powrót do reprezentacji ma charakter "jednorazowy". Jak to wygląda w przypadku innych, tych najbardziej doświadczonych zawodniczek? - Dziś trudno mówić, co będzie po turnieju kwalifikacyjnym w Łodzi. Jak spojrzymy na kalendarz siatkarski na przyszły rok, to jest on trochę zwariowany. Zaraz po zakończeniu ligi są kwalifikacje do mistrzostw Europy, potem turniej w Montreux. Potem sześć tygodni turnieju Grand Prix, a na koniec mistrzostwa świata. Niektóre dziewczyny przez cały rok grają i też nie ma co im się dziwić, że czasami się zastanawiają. Po świecie już zdążyły się najeździć i nie jest to dla jakaś atrakcja, ale raczej kłopot ze zmianami stref czasowych. Wiele z nich ma rodziny i dzieci. W kadrze zabrakło Karoliny Kosek, Pauliny Maj czy Mileny Radeckiej, które w ostatnim czasie grały dość regularnie. - Przed nikim nie zamykam drzwi do reprezentacji. Nie ma może w niej dwóch czy trzech nazwisk. To nie oznacza jednak, że dziewczyny, które ostatnio wystąpiły w Grand Prix czy na mistrzostwach Europy, nie zostaną powołane w przyszłym roku, bo grania jest bardzo dużo. Reprezentantki w minionym roku ciężko pracowały, udało nam się zbudować dobrą atmosferę, zabrakło tylko wyników. Przygotowania do turnieju kwalifikacyjnego będą bardzo krótkie. Zdąży pan w ciągu zaledwie siedmiu dni zbudować drużynę, która skutecznie powalczy z Belgią, Szwajcarią i Hiszpanią? - Był pomysł, żeby przełożyć kolejkę ligową i zacząć wcześniej zgrupowanie. Parę meczów zostało przeniesionych na inny termin, ale też jeszcze 18 i 19 grudnia są mecze pucharowe oraz Ligi Mistrzyń. Ostatecznie stanęło na tym, że pierwszy trening w Spale przeprowadzimy 26 grudnia. Zawodniczki otrzymają indywidualny program przygotowań, nie zmienia to faktu, że będzie ciężko nam się przygotować. Z drugiej strony mamy bardzo doświadczone siatkarki, które wielokrotnie grały ze sobą. Dlatego jestem przekonany, że sobie poradzimy. Zgrupowanie wypada akurat na czas Sylwestra. W tej sytuacji nie będzie chyba zabawy do białego rano? - Trenujemy zarówno w Sylwestra, jak i w Nowy Rok. Mamy zaplanowaną kolację sylwestrową w Łodzi, ale żadnych szaleństw nie będzie.