"Nie jest doskonałym trenerem i człowiekiem, ale co takiego ma, że cały czas do niego wracamy? Nie dziwię się innym trenerom, że są zazdrośni" - dodała. Szkoleniowiec, który dwukrotnie doprowadził reprezentację Polski siatkarek do złotego medalu mistrzostw Europy, zrezygnował z prowadzenia kadry na dwa miesiące przez japońskimi mistrzostwami świata. Zastąpił go jego asystent Ireneusz Kłos. "Kilka tygodni temu zostało powiedziane: trener idzie na leczenie. Po nim jeśli będzie w dobrej kondycji, to do nas wróci. Teraz nie ma już takiej opcji. Działacze mówią głośno, że mamy o nim zapomnieć, nie kontaktować się z nim, odciąć się. A przecież nie żyjemy w komunistycznym państwie, gdzie zakaz goni zakaz. Niektórych ludzi po prostu boli to, że o tym mówimy. To Niemczyk zbudował zespół z nami. Gdyby nie my, jego również, by nie było" - stwierdziła Skowrońska-Dolata. Dlaczego siatkarka chce, aby jej były szkoleniowiec, wrócił do pracy z kadrą? "Nie wymagam, żeby trener mnie głaskał. Trener to zespół. Wszyscy jadą na tym samym wózku. A nie: trener umywa ręce i mówi po meczu, że on lekcje odrobił. Niemczyka nie ma z nami, ale nie usłyszałam w żadnej jego wypowiedzi, by nas skrytykował. Ma do tego prawo, bo grałyśmy fatalnie, ale cały czas nas bronił. A ile razy Ireneusz Kłos mówił, że to nie jego wina i to my nie wierzyłyśmy?" - powiedziała środkowa. Polskie siatkarki zakończyły już udział na mistrzostwach świata. Ostatecznie zostały sklasyfikowane na 15. miejscu, najgorszym w historii występów biało-czerwonych na mistrzostwach świata. "Miałyśmy wielką szansę, jaka może nam się już nie trafić. Powinnyśmy wygrać wszystkie mecze w pierwszej fazie. Gdybyśmy wyglądały tu jak na mistrzostwach Europy, grały to, co potrafimy, niepotrzebna byłaby cudowna dyspozycja. Dół psychiczny wziął się stąd, że nie mogłyśmy normalnie funkcjonować nawet na treningach. W zespole był wielki szpital. Gdybyśmy były bez kontuzji i grały "swoje", to walczyłybyśmy o medale" - powiedziała siatkarka. A może zawodniczkom potrzebna była pomoc psychologa? " Nam ktoś taki nie był potrzebny. Potrzebujemy jednak kogoś, kto potrafi u nas rozładować napięcie. Do tej pory tę funkcję pełnił Niemczyk. Tym powinien się charakteryzować rasowy trener. Być zarówno szkoleniowcem, jak i psychologiem. Nie winię Irka Kłosa, że jest inny, dopiero się uczy, ale odejście Niemczyka-psychologa odbyło się w nieodpowiednim czasie" - dodała.