Można powiedzieć, że kończący się rok był dla pani przełomowy? Cały sezon w ekstraklasie, występy w reprezentacji, do tego matura...- Może nie przełomowy, bo na ten przełom jeszcze czekam, ale na pewno owocny i przysporzył mi bardzo dużo nowych doświadczeń. Zaliczam do nich właśnie maturę, występy w reprezentacji Polski czy samą grę w ekstraklasie, ale taką w pełnym tego słowa znaczeniu, bo zdarzało się, że nie było w ogóle zmian i występowałam przez cały mecz. Mam nadzieję, że to wszystko zaowocuje tym właśnie przełomem, na który czekam. Kiedy on nadejdzie i co to będzie, nie wiem.To znaczy, że powoli wychodzi pani z cienia swojego taty, świetnego siatkarza, czy dalej słyszy: "Natalia Murek? Córka Dawida".- Nie można powiedzieć, że nie wychodzę z cienia taty, ale piętno tego nazwiska w świecie siatkówki będzie, dopóki go... nie zmienię. Ale to mi absolutnie nie przeszkadza, że nazywam się Natalia Murek. Wręcz przeciwnie, to jest dość miłe, że kojarzona jestem z tatą, bo to duże pochlebstwo. To znaczy, że on osiągnął w siatkówce naprawdę sporo. Niektórzy widzą nawet podobieństwo moje do taty i to też jest sympatyczne.A ojciec nie przeszkadza w grze? Czy może, jak klasyczny rodzic, lubi wytknąć pewne rzeczy i się wtrącić?- Muszę przyznać, że nie przechodzi obojętnie obok moich występów i stara się udzielać mi wskazówek, rad. Ale ja, jak to dziecko i córka, nie zawsze ich pokornie słucham i wcielam w życie. Czasami się nie zgadzamy, spieramy, bo jednak siatkówka męska i żeńska to trochę inne światy. Docieramy się, ale teraz to już wygląda nieco inaczej, lepiej niż wcześniej, bo oboje potrafimy się już słuchać i chyba mogę powiedzieć, że oboje się od siebie uczymy.W okresie świątecznym pewnie będzie więcej czasu na spotkania z rodziną. Czy siatkówka je zdominuje?- Mam to szczęście, albo nieszczęście, że temat siatkówki w czasie rodzinnych spotkań zawsze się pojawia. Mogę chyba powiedzieć, że to temat przewodni i mój tata, który ma 41 lat i żyje tym non stop, bo sam jeszcze gra, ogląda jak inni grają, śledzi moje poczynania i żyje cały czas tą dyscypliną. Ja dopiero tak naprawdę wchodzę w ten duży sport i mnie to wszystko bardzo interesuje, więc od siatkówki, nawet w święta, się nie ucieknie.A jak na to reaguje rodzina? Już się pogodziła, że Natalia i Dawid mają swój własny świat?- Tak to właśnie trochę wygląda, przyznam szczerze. Na początku może było reszcie rodziny trudno to zaakceptować, ale już się z tym pogodzili. Jak im się nie chce tego słuchać, to się po prostu nie wtrącają, zostawiają nas w swoim świecie i dopiero jak zmieniamy temat, to odżywają. Ale to nie jest tak, że rozmawiamy tylko o siatkówce, inne tematy też się pojawiają.A należy pani do osób, które z nowym rokiem robią plany na kolejne 12 miesięcy, czy może jako sportowiec myśli w kategoriach sezonów ligowych?- Wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś chce zacząć coś nowego, to najlepiej od tego momentu, a nie od jutra, za miesiąc czy nowego roku. Chociaż z drugiej strony rozumiem, że nowy rok może być powodem do zmian. Dla mnie celem na 2019 będzie zrobienie prawa jazdy i utrzymanie się w reprezentacji. Chciałabym też z zespołem #VolleyWroclaw zakończyć sezon na jakimś zadawalającym nas miejscu. Ale to chyba nic niezwykłego, bo to cele każdej siatkarki, która gdzieś gra i chce osiągnąć jak najwięcej. Oczywiście chciałabym też się rozwinąć jako zawodniczka.A ewentualna zmiana klubu, ligi?- Nie mówię nie, nie mówię tak. Na razie pozostaję otwarta na wszystkie propozycje. Jesteśmy mniej więcej w połowie sezonu i jeszcze dużo gry przed nami. Staram się nie myśleć o tym, co będzie dalej i zobaczymy co przyniesie życie. Chcę stawiać kolejne siatkarskie kroki, ale nie jest powiedziane, że nie można tego robić we Wrocławiu i nie zostanę tu na kolejny sezon czy sezony. Na razie o tym nie myślę, bo najważniejsze są bieżące rozgrywki i dobre miejsce w lidze.