Polki po raz pierwszy od 10 lat dotarły do najlepszej czwórki mistrzostw, ale nie powtórzyły sukcesu z 2009 roku, kiedy to w Łodzi sięgnęły po brązowy medal. W Ankarze przegrały z Włochami 0:3 w meczu o trzecią lokatę. "Grając tak jak dzisiaj, nie można było nic więcej osiągnąć. Mecz z Włoszkami to nie była jakaś równa walka, tylko cały czas gonienie wyniku" - powiedział szkoleniowiec. "Na boisku nie było żadnej iskry, takiej woli walki, jaka powinna być w grze o taką stawkę. Jak się walczy o medal, to trzeba pokazać trochę szaleństwa. Wszystko jedno jak to będzie wyglądać, jak to będzie odbierane z boku. Jak już nie idzie, to trzeba chociaż powariować na tym boisku, a nie przegrywać na stojąco, jakby ze stoickim spokojem. A tak to niestety wyglądało. W takich meczach całą determinację trzeba rzucić na parkiet" - dodał. Szkoleniowiec, który 10 lat temu poprowadził "Biało-Czerwone" do brązowego medalu mistrzostw Europy, przyznał, że Włoszki nie grały na wysokim poziomie, ale praktycznie całe spotkanie miały pod kontrolą. Jak zaznaczył, w polskim zespole zabrakło punktów Malwiny Smarzek-Godek. "Paola Egonu stanowi dla mnie często pewną niewiadomą. Ona na początku meczu nie błyszczała i można było pokusić się o lepszy wynik. Dopiero w trzecim secie się przebudziła. U nas z kolei Smarzek-Godek chyba nie wytrzymała trudów turnieju, bo w dwóch ostatnich meczach nie była tą zawodniczką, którą widzieliśmy na początku czy w środku sezonu. Dzisiaj zdecydowanie za długo przebywała na boisku. Można było dać jej odpocząć, żeby ze spokojem spojrzała z boku i potem wróciła do gry. A na ławce mieliśmy jeszcze dwie atakujące Martynę Łukasik i Kaśkę Zaroślińską-Król" - analizował. Jego zdaniem w zdobyciu czwartego miejsca pomogły też "własne ściany" i przede wszystkim kibice. Polki pierwszą fazę turnieju oraz mecze 1/8 i 1/4 finału rozgrywały w Łodzi. "Zmiana klimatu z Łodzi na Ankarę nie wyszła nam na dobre. U siebie inaczej grało się Polkom, a w Ankarze atmosfera jest szalona. Grałem tam nie raz i wiem, jak to wygląda. I nie można tej atmosfery porównać do tego, co się dzieje u nas. Tam jest taki napór, że człowiek ma wrażenie, jakby mu wszystko waliło się na głowę. Dlatego trochę nawet rozumiem nasze dziewczyny. Inna sprawa, że takie reprezentacje jak Turcja czy Włochy są mocniejsze od nas. Trochę też mieliśmy szczęście, bowiem nie mieliśmy trudnej drogi do półfinału. Niemki w ostatnim czasie jednak częściej ogrywaliśmy i to nie jest taki mocny zespół jak kiedyś" - ocenił. Matlak przyznał, że reprezentacja Polski wciąż ma bardzo duży potencjał i sam jest ciekaw, co jeszcze pokaże. "Ciężko wysnuwać daleko idące wnioski po tym turnieju, jak się patrzy na to z boku. Trener Jacek Nawrocki wykonał z tą drużyną dobrą robotę, ale miał bardzo duży komfort, bo pracuje już piąty sezon. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz trenerowi dano tyle czasu. Na pewno jest materiał na dobry zespół, a co z nim zrobią, jak go wykorzystają, to już problem tych, którzy kadrę prowadzą" - podsumował Matlak. Autor: Marcin Pawlicki