Rafał Bała: Ciężko było podjąć decyzję o zakończeniu kariery? Małgorzata Glinka-Mogentale: - Bardzo ciężko, bo przez całe wakacje zastanawiałam się, co będzie lepsze dla mnie, mojej rodziny i klubu. Zdecydowałam w końcu, że sobie trochę odpocznę, a życie pokaże, bo nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Cały czas jestem przecież w tym środowisku i z nikim się nie żegnam. Zabrzmiało tajemniczo, to znaczy że mogłabyś jeszcze wrócić na boisko? - Nigdy nie mów nigdy. Może kiedyś wstanę rano i powiem sobie, a może bym jeszcze zagrała. Jeśli miałabym wrócić, to tylko do Chemika i jeżeli byłaby w klubie jakaś sytuacja podbramkowa, to zobaczymy. Chemik to końcówka kariery, a pamiętasz jeszcze początek? - To była Skra Warszawa. Cały czas pamiętam halę, moi rodzice przychodzili mi kibicować. Od początku chciałaś grać w siatkówkę? - Pamiętam, że na początku mi to kolidowało ze szkołą i trzeba się było przystosować do tych warunków. Wiele osób, łącznie z trenerem Teofilem Czerwińskim, łapało się za głowę, kiedy patrzyli w jaki sposób wyskakujesz do ataku, ale pokazałaś, że taki wyskok może być skuteczny... - Jest kilka zawodniczek, które mają prawą nogę z przodu przed wyskokiem, np. Angelina Grun czy Carmen Turlea. Generalnie odradzałabym taki sposób ataku, bo powoduje to potem problemy z kręgosłup, ale pomaga to oszukać blok rywalek, który nie wie, jak się ustawić do takiego ataku. Przygodę z reprezentacją Polski rozpoczęłaś w latach 90., ale to dopiero w XXI wieku na mistrzostwach Europy w Turcji nastąpił przełom pod wodzą trenera Andrzeja Niemczyka... - Kiedy przyszedł trener, przestałyśmy wszystkie być "pod linijkę", miałyśmy więcej wolnego czasu i to nam być może pomogło. W jednej drużynie zebrały się też silne osobowości, charaktery. Wspólnie osiągnęłyśmy wielki sukces, który pozwolił nam otwierać sobie potem różne wyjścia w życiu. Twoja kariera potoczyła się bardzo interesująco, zagrałaś w wielu zagranicznych klubach m.in. w RC Cannes. - Poznałam wielu ciekawych ludzi, poznałam przyjaciół, nauczyłam się języków Znasz polski, francuski, włoski, hiszpański, turecki... - Trochę angielskiego, trochę tureckiego, na pewno bym tyle nie znała, gdybym nie grała. Ciężko by mi było siedzieć nad książkami. Czy wszystko Ci się udało w karierze sportowej? Nie zdobyłam medalu olimpijskiego. Indywidualnie dużo zdobyłam, ale drużynowo mogło być lepiej. No ale siatkówka to nie tenis. Dałam z siebie wszystko. Rozpoczynasz nowe życie, jesteś na to przygotowana? - Nie jestem, ale życie trwa. Coś się kończy, coś się zaczyna.