Pięć zwycięstw i tylko jedna porażka z Włoszkami 2:3 to imponujący bilans na początek Ligi Narodów. Jest pan zaskoczony grą swojego zespołu? Jacek Nawrocki (selekcjoner reprezentacji Polski siatkarek): Jesteśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni z postawy całego zespołu. Cały czas jednak twardo stąpam po ziemi i na razie próbuję cieszyć się z tego, co ugraliśmy. Z drugiej strony cały czas wiemy, gdzie jesteśmy, ile mamy jeszcze do zrobienia i ile potrzeba pracy, aby ta reprezentacja spełniała te wszystkie oczekiwania. Te dwa turnieje dziewczyny zagrały z dużą ofiarnością, zaangażowaniem, dobrze realizując taktykę i wykorzystując te wszystkie walory, którymi dysponujemy. Tak naprawdę nie jestem zaskoczony ich postawą, ale jestem dumny z nich, z tego, jak one podchodzą do walki, z zaangażowania, bo to ma niebagatelne znaczenie w zdobywaniu tych punktów. Przed rozpoczęciem rozgrywek mówił pan, że najważniejszym celem jest utrzymanie się w Lidze Narodów. To zadanie zostało już praktycznie zrealizowane po dwóch turniejach. Może czas na zmianę założeń i spróbować powalczyć o awans do Final Six? - Przed nami bardzo trudne mecze z wymagającymi reprezentacjami, które będą nas weryfikować. Za kilka dni czeka nas spotkanie z Belgią, która też jest w tej grupie krajów "pływających" (walczących o utrzymanie w LN - przyp. red.), ale także przechodzi pewne przeobrażenia, jest odmładzana. Ma jednak też w swoim składzie kilka dziewczyn, które już pokazały się z dobrej strony w rozgrywkach klubowych. Na pewno bardzo trudne będzie spotkanie z mistrzem świata Serbią, nie wiemy też w jakim składzie przyjadą Rosjanki. Potem czeka nas chyba jeszcze trudniejszy turniej w Chinach, gdzie oprócz gospodarza, zagramy ze Stanami Zjednoczonymi i Turcją. Dlatego uważam, że te wszystkie rozpalone głowy trzeba studzić i nie jest to szukanie jakiegoś tłumaczenia z mojej strony. Musimy spokojnie kroczyć od meczu do meczu i skupiać się na zgrywaniu zespołu. Prawdziwą liderką drużyny jest Malwina Smarzek, jej zdobycze punktowe są imponujące. Czy jednak gra zespołu nie za mocno opiera się na tylko jej sile ataku?- To, ile punktów zdobywa Malwina i jakie ma to przełożenie na nasze zwycięstwa - nie podlega dyskusji. Jeżeli zespół wygrywa, to znaczy, że ten potencjał jest wykorzystywany. Gdybyśmy potraktowali Ligę Narodów jako poligon doświadczalny, moglibyśmy mieć uwagi, że ta dystrybucja piłek w ataku nie jest tak zrównoważona. Taki jest jednak charakter naszego zespołu, my tak graliśmy w poprzednim sezonie - dużo środkiem i prawym skrzydłem. Z kolei dziewczyny na przyjęciu doskonale spełniały rolę defensywną, bez której nie można byłoby wykorzystywać mocnych zawodniczek. A malkontentów tej taktyki odsyłam do ostatnich meczów ubiegłorocznych mistrzostw świata, gdzie Włoszka Paola Egonu atakowała nawet po 80 razy w spotkaniu. Siatkówka na tym polega, że szuka się najmocniejszych punktów i najlepszego ich wykorzystania. Myślę, że pojawienie się Magdaleny Stysiak w składzie jest szansą na takie zrównoważenie gry w ataku. Malwina, po takich wyczerpujących spotkaniach, sama jeszcze wchodzi po schodach? - Nie wygląda źle, dobrze sobie radzi i wytrzymuje te spotkania. Były już momenty w przeszłości, gdy Malwina była jeszcze bardziej obciążana w meczu. Myślę, że prezentuje się na boisku na tyle skutecznie, że gra daje jej satysfakcję. W ciągu nieco ponad dwóch tygodni reprezentacja rozegrała 11 spotkań, bowiem przed Ligą Narodów wzięła udział w turnieju towarzyskim w Montreux. Nie widać symptomów zmęczenia w zespole? - Ta sytuacja dotyczy większości drużyn. Niemal wszyscy uczestnicy z Montreux występują w Lidze Narodów, a inne drużyny też grały sparingi, bo inaczej nie da się przygotować do takiej imprezy w bardzo krótkim okresie. Powiem tak - jak są zwycięstwa, ten wysiłek inaczej się znosi. Staramy się, by każda z zawodniczek dostała trochę oddechu, choć wiem, że to nie jest podział sprawiedliwy. Dziewczyny mają też świadomość celu, do którego zmierzamy i to zmęczenie gdzieś odkładają na bok. Nie umniejszając sukcesów pana podopiecznych, nie można jednak nie zauważyć, że niektóre topowe reprezentacje nie występują w Lidze Narodów w najmocniejszych składach. - Oczywiście, że zdaje sobie sprawę, iż Holandia, którą wczoraj pokonaliśmy, to było zaplecze tej reprezentacji. To samo dotyczy Włoszek, z którymi przegraliśmy w Opolu. Patrzę jednak na to przez pryzmat innych meczów - z Niemcami, Tajlandią czy Bułgarią. Jeszcze dwa, trzy lata temu musielibyśmy się mocno napracować, żeby wygrać te spotkania. Rzadko na boisku pojawiała się rozgrywająca Julia Nowicka. To wynikało z tego, że niedawno doznała urazu stawu skokowego czy też z założeń taktycznych? - Nie spieszymy się z Julką, będziemy mieli ją przy zespole do końca Ligi Narodów. Nie widziałem zasadności ryzykowania i wpuszczania jej na dłuższe fragmenty meczu. Cieszę się, że Marlena Pleśnierowicz sama praktycznie sobie poradziła. Tymi krótkimi zmianami nie obciążaliśmy Julki zbyt mocno i mam nadzieję, że w ciągu dwóch, trzech najbliższych dni rekonwalescencja zawodniczki się zakończy. Przed kolejnymi turniejami zamierza pan dokonać roszad w składzie? - W Belgii dołączy do nas libero Monika Jagła, która zastąpi Paulinę Maj-Erwardt. Do Azji poleci z nami rozgrywająca Joanna Wołosz, która zastąpi Marlenę. Co do innych siatkarek, to decyzje podejmiemy po zakończeniu turnieju w Belgii. To też będzie zależeć od dyspozycji zawodniczek, które pozostały w kraju i cały czas trenują. Rozmawiał: Marcin Pawlicki