Damian Gołąb: Reprezentacja Polski pokonała USA i nadal jest w grze o igrzyska olimpijskie. To był najlepszy mecz kadry od kilku tygodni? Maria Liktoras, mistrzyni Europy z 2003 r., uczestniczka IO 2008 r.: Bardzo dużo emocji, bardzo fajne fragmenty, w których nasze dziewczyny nie złożyły broni przed czasem. Myślę, że na naszą korzyść zadziałała wcześniejsza wygrana Amerykanek z Włoszkami i pewnie euforia tej drużyny. Być może to spowodowało, że na ten mecz nie miały chyba odpowiedniej mobilizacji. Polskie siatkarki miały w Łodzi różne momenty. Czy widzi pani, że na koniec sezonu odbudowują formę z Ligi Narodów? - W ogóle nie uznaję teorii, że drużyna się buduje, zbudowała czy nie. Jest mecz, jest zespół... To jest reprezentacja, to są dziewczyny ze sporym doświadczeniem. To sztab szkoleniowy, który wie, co robi. I to albo gra, albo nie gra. Ważna deklaracja Magdaleny Stysiak. Nie pozostawia wątpliwości Jak pani ocenia dyspozycję polskich skrzydłowych? W meczu z USA znów wiele spoczywało na barkach Magdaleny Stysiak, ale do gry na dobrym poziomie wróciła też chyba Olivia Różański. - Dla mnie to bez znaczenia. Niech nawet gra tylko jedna, niech ciągnie na swoich barkach cały zespół. Byle wygrać. To bez znaczenia, czy to się ładnie rozkłada, czy wszystkie zawodniczki dostają po równo piłek. Najważniejsze, że wygrałyśmy z Amerykankami. A to, kto bardziej się zmęczył... to po prostu się zmęczył. Polska - Włochy meczem o igrzyska. Maria Liktoras: Nie wiadomo, kiedy będzie kolejna taka szansa Jak ocenia pani szanse Polek w meczu z Włoszkami? - Szanse są niesamowite. Nie wiadomo, kiedy będzie kolejna taka szansa. Jeden mecz zdecyduje o wszystkim. Polki po pokonaniu Amerykanek wyjdą na mecz z Włoszkami z dużą euforią? - Nie, myślę, że będą mieć bardzo dużo pokory. Bardzo mocne głowy, dużo odpowiedzialności w swoich rękach i nogach. Euforii nie będzie, bo zmęczenie jest już bardzo duże, a to powoduje przytępienie pewnych emocji. Obecna kadra jest blisko tego, czego zabrakło części pani pokolenia. Nie wszystkie "Złotka" z 2003 r. dotrwały w kadrze do igrzysk olimpijskich w Pekinie w pięć lat później. - Nam przyszło zagrać dwa turnieje kwalifikacyjne do igrzysk olimpijskich. Żadnego kontynentalnego turnieju nie wygrałyśmy, chociaż byłyśmy bardzo blisko. Życzę siatkarkom, by przełamały złą serię i wygrały ten turniej w Łodzi. Może zabrakło pani kadrze takich warunków, jak teraz? Gry w kwalifikacjach w tak dużej hali, jak Atlas Arena, przy niemal 11 tysiącach kibiców? - Czasami to pomaga, czasami deprymuje. Tego też trzeba się nauczyć. W czasie meczu z Amerykankami zostały panie uhonorowane w 20. rocznicę złotego medalu mistrzostw Europy. Odżyły wspomnienia, było trochę wzruszeń? - Staramy się spotykać ze sobą regularnie. A że akurat jest okazja przy tak fajnej imprezie, to świetnie, że ktoś o nas pomyślał. Mam nadzieję, że w Polsce będzie organizowanych więcej takich turniejów. Na pewno na każdy chętnie się stawimy. Rozmawiał w Łodzi Damian Gołąb Polki wpędzą rywalki w kompleksy? Gwiazda kadry tylko się uśmiechnęła