"Bomba" eksplodowała niespodziewanie, gdy światło dziennie ujrzał sensacyjny news: siatkarki niemal w komplecie nie chcą dalej współpracować z trenerem Nawrockim. W odpowiedzi Polski Związek Piłki Siatkowej przedłużył kontrakt szkoleniowca do 2022 roku. To tylko zaogniło i tak już napiętą sytuację. I postawiło pod ogromnym znakiem zapytania udany start drużyny w styczniowym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich w Tokio. - To nigdy nie powinno wyjść na światło dzienne - mówi Katarzyna Gajgał-Anioł, była reprezentantka Polski, brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2009 roku. - Pranie brudów w przestrzeni publicznej nikomu nic dobrego jeszcze nie przyniosło. I teraz też nikomu to nie wyjdzie na dobre. Jeśli nikt tego nie wyciszy, będzie źle. By nie było źle, Nawrocki poleciał dzisiaj do Włoch. Tam miał spotkać się z czołową zawodniczką kadry, Joanną Wołosz. To ona - jeszcze w Ankarze, krótko po zakończeniu niedawnych mistrzostw Europy - jako pierwsza opowiedziała o zastrzeżeniach wobec trenera prezesowi związku, Jackowi Kasprzykowi. Nie znalazła zrozumienia. Do ponownego jej spotkania ze sternikiem, już w towarzystwie Malwiny Smarzek-Godek, doszło w Warszawie. Nie przyniosło ono jednak pozytywnego efektu. - Nie rozumiem jednego - dziwi się Gajgał-Anioł. - Skoro prezes Kasprzyk dowiedział się o problemie na początku września, to dlaczego do tej pory ta sprawa nie została załatwiona? Co robiono do listopada, żeby się z tym uporać? Czasu do turnieju kwalifikacyjnego jest bardzo niewiele. W zasadzie nie ma go w ogóle, bo każda siatkarka ma teraz na głowie swoją ligę. W jaki sposób rozwiązać problem i ponownie skupić się tylko na kwestiach sportowych? - Nie wiem, czy w ogóle istnieje dobre wyjście z tej sytuacji - mówi nasza rozmówczyni. - W tej chwili nie wyobrażam sobie dziewczyn, które z uśmiechem na twarzy przystępują do walki o igrzyska w Tokio. Bardziej możliwy jest scenariusz, w którym kilka zawodniczek, stanowiących o sile zespołu, pożegna się z kadrą. Albo przynajmniej zawiesi grę w reprezentacji do czasu zmiany sztabu szkoleniowego. Efekt łatwo sobie wyobrazić... Tymczasem prezes Kasprzyk stoi murem za trenerem. W jednym z wywiadów zasugerował, że jest gotowy na rezygnację siatkarek z reprezentowania narodowych barw. Poszedł nawet dalej - oznajmiając, że wariantem do rozważenia jest odebranie siatkarkom certyfikatów. W taki sposób szantażowano swego czasu Serbki, gdy wznieciły w kadrze bunt... - Nie mamy aż tyle utalentowanych zawodniczek, żeby stawiać sprawę w ten sposób, że jak nie ty dzisiaj, to jutro na twoje miejsce następna - podkreśla z naciskiem Gajgał-Anioł. - A i tak wszystko, co się w tej chwili dzieje, na pewno nie pozostanie bez wpływu na jakość gry. Jeśli chcemy nadal piąć się w światowym rankingu, to trzeba powiedzieć, że ta burza rozpętała się w najgorszym możliwym momencie.UKi