Polskie siatkarki po 16 latach powróciły do gry w igrzyskach olimpijskich. W ćwierćfinale turnieju olimpijskiego w Paryżu przegrały z USA 0:3. Rywalki przejechały się po naszych zawodniczkach, jak walec. Malwina Smarzek nie pojawiła się w wyjściowym składzie, ale kiedy wychodziła na parkiet, dawała dobre zmiany. Koszmarny mecz Polek w ćwierćfinale igrzysk. Sroga lekcja od USA Malwina Smarzek o zakończeniu kariery przez Joannę Wołosz: "głupoty gada" W sumie zdobyła siedem punktów. Skończyła sześć na 14 ataków. Miała też jeden blok. Momentami było jej jednak szalenie trudno przebić się na drugą stronę. Amerykanki zagrały bowiem bardzo dobre spotkanie. - Zachowały przede wszystkim bardzo chłodną głowę. Realizowały swoje założenie taktyczne. Zagrały bardzo dobry mecz. Mam do nich pełny szacunek. Zasłużenie wygrały. To był jeden z ich najlepszych meczów w tym sezonie - mówiła Smarzek. Kiedy zapytaliśmy ją o zakończenie kariery przez Joannę Wołosz, otrzymaliśmy szybką odpowiedź: W turnieju pozostała nam jeszcze drużyna siatkarzy. Ona w środę zmierzy się w półfinale z USA. Nasze siatkarki jednak nie wiedzą, czy będzie im dane wspierać kolegów w dwóch kolejnych spotkaniach. - Jestem niesamowicie wdzięczna, że trener znalazł dla mnie w składzie na te igrzyska - zakończyła Smarzek. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport