Robert Kopeć, eurosport.interia.pl: Przyjechał pan na mecz Trefla Proximy Kraków z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, żeby zapewne obserwować potencjalne kadrowiczki. Czy mógłby pan zdradzić, na które zawodniczki zwracał pan szczególną uwagę?Jacek Nawrocki, trener reprezentacji Polski siatkarek: Nie jest tajemnicą, że przed nami selekcja. W ciągu miesiąca musimy określić się, co do wyboru zawodniczek na nadchodzący sezon reprezentacyjny. Myślę, że jest tu kilka zawodniczek do obserwacji. Biorąc pod uwagę drużynę z Krakowa, to od początku sezonu obserwujemy dwie przyjmujące - Ewelinę Brzezińską i Darię Paszek. Osobiście jestem zainteresowany również Justyną Łukasik i Martyną Łukasik.Justyna Łukasik gra regularnie i jest jedną z najlepszych zawodniczek krakowskiego klubu. Młodsza siostra 18-letnia Martyna pokazała się kilka razy z bardzo dobrej strony. Wygląda na to, że na pozycji atakującej mamy duży talent.- Dokładnie. Przed nią przyszłość, choć nie chciałbym zepsuć jej rozwoju swoimi opiniami, czy nadmiernymi nadziejami. Natomiast uważam, że z czasem pokaże, że potrafi grać w siatkówkę. Natomiast Justyna złapała stabilizację. To jest dla niej taki sezon, gdzie regularnie występuje na boisku i dzięki temu będzie szła do przodu.Czy podczas selekcji będzie pan chciał połączyć młodość z doświadczeniem? A może zdecyduje się pan na jeszcze gruntowniejsze odmłodzenie kadry?- Jesteśmy w tej chwili w takim miejscu w żeńskiej siatkówce, że niesięganie po młode zawodniczki byłoby grzechem. Staram się, żeby te, które pretendują do gry na poziomie europejskim, już brać do reprezentacji. Czasami jest to trochę na wyrost, czasami jest to proces przyspieszony. Wiadomo, że przed nami są takie cele, jak utrzymanie się w Lidze Narodów. Bez bardziej doświadczonych siatkarek tego nie osiągniemy.Nie będzie nas w mistrzostwach świata w tym roku. W nadchodzącym sezonie Liga Narodów jest najważniejszą imprezą dla reprezentacji Polski.- To jest impreza, w której mamy szansę zagrać 15 meczów z najlepszymi drużynami na świecie. Myślę, że nawet mistrzostwa świata nie dałyby takiego bodźca, impulsu do rozwoju dla zawodniczek. Bardzo się cieszę, że możemy brać udział w takiej imprezie. Trzeba zrobić wszystko, żeby utrzymać się w tym towarzystwie. To jest cel sportowy, ale też szkoleniowy, bo to powinno dać dziewczynom szansę zrobienia kilku kroków do przodu.Sukcesy reprezentacji to koło zamachowe popularności dyscypliny. Długo czekamy na dobre wyniki "Biało-Czerwonych". Ile, pana zdaniem, nam jeszcze brakuje, żeby wrócić do europejskiej czołówki? Czy duży dystans dzieli nas od najlepszych?- Jak obejmowałem kadrę jeszcze skorzystałem z zawodniczek bardziej doświadczonych. Zdobyliśmy srebrny medal w Baku (igrzysk europejskich w 2015 roku - przyp. red.). Nieźle graliśmy w World Grand Prix, w mistrzostwach Europy zajęliśmy punktowane miejsce, w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich mieliśmy niezłe wyniki. Jedna piłka dzieliła nas od wygrania z Rosją, 2:3 z Włochami, dobry mecz z Belgią. Ale to wszystko jednak pokazało, że do czołówki nie możemy się przebić. Starsze zawodniczki, które pamiętały największe sukcesy żeńskiej siatkówki w ostatnich latach, powiedziały mi: trenerze, przeciwko nam gra już trzecie pokolenie. Włoszki, Rosjanki zmieniają składy, a my u nas ciągle jesteśmy najlepsze. Nastąpiła u nas dziura pokoleniowa i nie da się tego zniwelować za jednym zamachem. Nie da się powołać zespołu, który w rok, czy dwa stanie w szranki z Serbią, Holandią, Rosją czy innym mocnymi drużynami, gdzie zawodniczki grają od kilku sezonów na tych podstawowych pozycjach. Nie da się odrobić tej straty. - Natomiast jestem przeciwnikiem takiego utrzymywania się na powierzchni wody. Konsekwentnie staram się skład odmładzać stawiając na te zawodniczki, w których widzę potencjał. Na to potrzeba czasu i na pewno to nie jest perspektywa roku, czy dwóch, że my wrócimy do europejskiej czołówki. Zdaję sobie sprawę z tego, że kibice są niecierpliwi, ale tak czasami jest w dyscyplinie, że prezentowany poziom wygląda jak sinusoida. Musimy z tego wyjść. Proszę popatrzeć na ligę. W czołowych zespołach, na pozycjach kluczowych, grają zawodniczki zagraniczne. Poza Asią Wołosz, która wyjechała do Włoch i spełnia tam rolę liderki, nie mamy zawodniczek, które pokazują w tej chwili, że już je stać na granie na najwyższym poziomie międzynarodowym. Natomiast widzę kandydatki, które na tym poziomie mogą grać, i na pewno na te zawodniczki postawimy.Ekstraklasa zostanie zmniejszona do 12 drużyn w przyszłym sezonie. Czy przez to będzie pan miał większy wybór lepszych siatkarek?- Zmniejszenie ligi na pewno podwyższy poziom sportowy. Współczuję klubom, które włożyły dużo wysiłku, żeby grać w ekstraklasie, a spadną. Faktycznie, 14 zespołów to była przesada i selekcja może będzie węższa, ale przez to może być mocniejsza. Rozmawiał Robert Kopeć