Turniej w Chinach był dla was trudną próbą, z której wychodzicie jednak z mieszanymi uczuciami - wygrana nad Chinkami to wielka rzecz, natomiast przegraliście również dwa mecze: z Serbią i Tajlandią.- Cała Siatkarska Liga Narodów jest dla nas wielką szkołą. Traktujemy ten czas jako okres zbierania doświadczenia, ale też weryfikacji, w jakim miejscu jesteśmy. W ostatnich latach nie mieliśmy okazji regularnie grać ze światową czołówką, dlatego też każdy mecz w tym turnieju, jest dla nas dużym wyzwaniem. Proszę zauważyć, że w zasadzie w żadnym meczu nie jesteśmy faworytami, natomiast z drugiej strony daje to nam możliwość gry bez wielkiego obciążenia psychicznego. Przez to nie mamy nic do stracenia. W Chinach we wszystkich spotkaniach zagraliśmy bardzo dobrze, z dużym zaangażowaniem i walką. To świadczy o tym, że zrobiliśmy duży postęp pod względem mentalnym. W meczach rozgrywanych w Makau momentami zabrakło nam chłodnej głowy i doświadczenia.Z pewnością wynika to także z faktu, że Pana zawodniczki cały czas się uczą.- Dokładnie tak. Jesteśmy w trakcie budowania nowego zespołu. Wcześniej chcieliśmy, by trzon drużyny stanowiły zawodniczki, które od lat były w kadrze, dzisiaj ciężar gry na siebie muszą brać dziewczyny, które od 2-3 lat są w zespole i nadal muszą zbierać doświadczenie. Naszym celem nadrzędnym jest gra w Lidze Narodów z jak najlepszym nastawieniem, natomiast bezwzględnie chcemy się utrzymać w elicie i to będziemy mieć z tyłu głowy.Do połowy czerwca zagracie dziewięć meczów, wliczając te trzy rozegrane w Holandii. Spora intensywność, lecz dla pana młodego zespołu może to być duży kapitał.- Bez względu na to, co ja myślę o samej formule tego turnieju, dla nas jest to olbrzymi handicap w postaci piętnastu spotkań z czołówką w skali całego turnieju. Żaden trening nie zastąpi gry z zespołami o tak wysokim poziomie.Zarówno w Holandii, gdzie gracie z Oranje, Brazylijkami i Koreankami, jak i później w Polsce, skala trudności jest wysoka.- Holandia i Brazylia to drużyny ze światowego topu, które nie tylko są w czołówce, ale wręcz zdobywają tytuły. To są bardzo wartościowe sprawdziany. My nie odpuszczamy, nawet na treningach. Taką zasadę przyjęliśmy, że oprócz pilnowania wyników w poszczególnych meczach, staramy się zgrywać i ćwiczyć mocno na każdych kolejnych zajęciach. To pchnie ten zespół do przodu. Dziewczyny to wiedzą, przyjmują do wiadomości i nie ma kłopotu ze zniesieniem tych obciążeń. Nie ukrywam jednak, że z drugiej strony - zależy nam, by w optymalnej formie startowej wystąpić w turnieju przed własną publicznością.Czuje się pan czasem trochę nie tylko jak trener, ale i jak wychowawca?- Pracujemy nie tylko nad techniką, taktyką czy naszą formą fizyczną, lecz także nad stroną mentalną. Cieszę się, że zawodniczki mają profesjonalne podejście do zawodu i jestem przekonany, że kontakt z tymi wielkimi ekipami stanie się dla nich impulsem, który wzniesie je na wyższy poziom. Po tym sezonie będziemy silniejsi.Widzi pan wśród zawodniczek postaci, które będą filarami drużyny na lata?- Tak i myślę, że one o tym już wiedzą. Bardzo potrzebowaliśmy stabilizacji składu i to wreszcie się udaje. Ostatnie lata były okresem poszukiwań stabilizacji na wielu pozycjach, teraz ją łapiemy. Jeżeli zawodniczki tworzące trzon zespołu ustabilizują formę, kolejnym będzie łatwiej, a drużyna jako całość będzie robić postępy.W Apeldoorn mieszkacie w hotelu znajdującym się na zupełnym odludziu. Woli pan takie warunki pracy, czy jednak preferuje pan ciągłe zainteresowanie kibiców, mediów, co jest szczególnie zauważalne w Polsce?- I jedna formuła, i druga ma swoje zalety. Wszystko zależy od nastawienia nas samych. Fajne jest to, że w Lidze Narodów jest to urozmaicone, na brak nudy nie możemy narzekać. Tutaj w Holandii jest okazja się wyciszyć, to miejsce znamy z mistrzostw Europy sprzed trzech lat, jest to ośrodek, z którego korzystają na co dzień reprezentacje Holandii, cieszy się on bardzo dobrą opinią, a warunki są tu świetne.Rozmawiał: Karol MaćkowiakZa: PZPS