"Przede wszystkim musieliśmy szukać punktów rankingowych na igrzyskach europejskich w Baku. To wiązało się z tym, że w przypadku niektórych dziewczyn sezon ten przedłużył się o ponad miesiąc. Inne reprezentacje nie musiały tego robić, bo już miały kwalifikację do turnieju kontynentalnego. Natomiast myślę, że wielkich niespodzianek w zespole nie będzie. Będziemy się obracać w składzie, w którym już byliśmy. Oczywiście najważniejszą wykładnią będzie aktualna dyspozycja kandydatek do kadry" - stwierdził Nawrocki cytowany na oficjalnej stronie internetowej PZPS.Turniej w Ankarze odbędzie się w dniach 4-9 stycznia, a rywalkami Polek w walce o przepustkę do Rio będą: Rosjanki, Holenderki, Niemki, Turczynki, Włoszki, Belgijki i Chorwatki. Awans na igrzyska uzyska tylko zwycięzca. Zespoły, które uplasują się na drugim i trzecim miejscu, będą miały jeszcze jedną szansę zakwalifikowania się do Rio - w maju w Japonii. "Nie ma mowy o przygotowaniach. Jest tylko jeden sposób - zgranie zespołu, ustawienie go i znalezienie dobrych relacji między rozgrywającą a atakującymi, jak i przyjmującymi. Tak naprawdę trzeba będzie wykorzystać zgranie zbudowane w klubach. Nie ukrywam, że wiele zawodniczek właśnie z klubów z Polic i Sopotu może znaleźć się w reprezentacji" - podkreślił selekcjoner "Biało-czerwonych".Polki zakończyły swój udział w mistrzostwach Europy w ćwierćfinale po porażce z Holandią. Nawrocki mówił wówczas, że największą słabością naszej drużyny był atak. "Ta różnica między nami a innymi zespołami polegała na sile ofensywnej, szczególnie mówię tu o ataku z pozycji numer cztery. Gdy zabrakło Ani Werblińskiej, mieliśmy spore kłopoty mimo tego, że dziewczyny starały się jak mogły i zrobiły wszystko, co potrafiły. Ale to atak nakręca grę, sprawia, że zaczyna się lepiej bronić i blokować. Wiadomo, że wszystko zaczyna się od przyjęcia. Tego też w niektórych momentach z mocnymi zespołami nie utrzymaliśmy na dobrym poziomie" - zaznaczył Nawrocki.