Turnieje interkontynentalne to pierwsza z dwóch szans uzyskania kwalifikacji na igrzyska. 24 reprezentacje w dniach 2-4 sierpnia 2019 roku będą rywalizować w sześciu czterozespołowych grupach; przepustki olimpijskie wywalczą tylko zwycięzcy."Biało-Czerwone" ze względu na odległe miejsce w światowym rankingu (26), pierwotnie nie miały szans na udział w tej imprezie. Polski Związek Piłki Siatkowej poinformował, że żeńska reprezentacja jednak w nim zagra."Wciąż czekamy na informację, które zespoły będą naszymi rywalami. Dlatego też nie aplikujemy o organizację takiego turnieju. Decyzję w tej kwestii podejmiemy po oficjalnym ogłoszeniu przeciwników, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć" - poinformował rzecznik prasowy związku Janusz Uznański.Selekcjoner "Biało-Czerwonych" nie ukrywa, że w żadnej z grup jego podopieczne nie będą faworytkami. W gronie rozstawionych zespołów są Serbki, Amerykanki, Chinki, Rosjanki, Brazylijki i Holenderki, które do grupy trafiły z wicemistrzyniami świata - Włoszkami."Stając w szranki z takimi zespołami, jak Chiny, USA, Brazylia, Rosja, Włochy, Holandia, Serbia czy Turcja mamy tylko teoretyczne szanse na zwycięstwo i z tym trzeba się liczyć. Musimy jednak patrzeć przez pryzmat szansy rozwoju reprezentacji i z możliwości gry w takim turnieju trzeba brać to, co najlepsze. Ważne, żebyśmy grali z tymi mocnymi zespołami jak najczęściej, bo przyjdzie taki moment, że reprezentacja wskoczy na wyższy poziom. Dzisiaj jednak, jeśli ktoś myśli o awansie na igrzyska czy medalach mistrzostw Europy albo świata, to trochę się zagalopował. Ten przeskok może nastąpić bardzo szybko, ale póki co, on jeszcze nie nastąpił" - powiedział Nawrocki.Drugą szansą na zdobycie kwalifikacji będą turnieje kontynentalne, prawdopodobnie rozegrane zostaną w styczniu 2020 roku. Nie ma jeszcze żadnych informacji, ile drużyn w Europie wzięłoby w nim udział, a także ile zespołów kwalifikowałoby się do igrzysk."Przewertowałem już wszystkie możliwe dokumenty. Nie ma żadnej informacji na temat kontynentalnych turniejów kwalifikacyjnych. Obawiam się, że może tylko jeden zespół wywalczyć przepustkę do Tokio. System kwalifikacji do igrzysk nie odzwierciedla układu sił na świecie. Ewidentnie jest preferencja innych kontynentów kosztem Europy, która w ostatnich mistrzostwach świata pokazała, że jest mocna. Tymczasem kilka silnych reprezentacji zostanie pozbawionych możliwości nawet wzięcia udziału w igrzyskach" - stwierdził Nawrocki.Przyszły rok dla polskich siatkarek będzie wyjątkowo pracowity i nieporównywalnie trudniejszy od minionego sezonu, w którym grały tylko w Lidze Narodów. W tych rozgrywkach zajęły ósmą lokatę. Oprócz walki o igrzyska, "Biało-Czerwone" czeka ponowny start w Lidze Narodów oraz w mistrzostwach Starego Kontynentu."Bez wątpienia to będzie najtrudniejszy rok dla nas od kiedy w 2015 objąłem reprezentację. Ciężko będzie gdzieś złapać oddech. Znów musimy walczyć o utrzymanie się w Lidze Narodów, gdyż dalej jesteśmy w gronie krajów "pływających", a więc tych, które nie mają zapewnionego miejsca w rozgrywkach. Musimy wyprzedzić jedną z trzech reprezentacji - Belgię, Dominikanę lub Bułgarię. Gdybyśmy mieli zapewnione utrzymanie, można byłoby spokojniej potraktować te rozgrywki i przygotowywać się pod kątem interkontynentalnego turnieju kwalifikacyjnego. Nie możemy jednak pozwolić sobie na odpuszczenie Ligi Narodów, bo szansa gry ze światową czołówką jest dla nas niezwykle ważna" - tłumaczył szkoleniowiec.Jak dodał, głównym celem w 2019 roku pozostają mistrzostwa Europy (23.08 - 8.09), których Polska będzie współgospodarzem aż do fazy ćwierćfinałowej."Szansa gry w turnieju interkontynentalnym akurat niewiele zmienia w naszych planach, to kwestia przeprogramowania jedynie kilku dni. Sam turniej kwalifikacyjny będzie wkomponowany w okres, który przewidziany był na przygotowania do mistrzostw Europy. Ta ostatnia impreza de facto jest dla nas turniejem, na którym powinniśmy się najmocniej skupić" - podsumował Nawrocki.