Polskie siatkarki w silnie obsadzonym turnieju w Baku radzą sobie znakomicie. W czwartek pokonały Serbię 3:2 i awansowały do finału, w którym zmierzą się z Turcją. To duży sukces żeńskiej reprezentacji, która w ostatnich latach systematycznie spadała w rankingach. Ostatnim znaczącym osiągnięciem był brązowy medal mistrzostw Europy, wywalczony w Polsce w 2009 roku. Później, z każdym kolejnym rokiem, było coraz gorzej. Brak kwalifikacji olimpijskiego turnieju, 11. miejsce na ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu, a przed rokiem zabrakło biało-czerwonych na mundialu we Włoszech. Nawrocki, który w kwietniu objął reprezentację po Piotrze Makowskim, tak naprawdę zaczął pracować od połowy maja. Pierwszy sukces przyszedł bardzo szybko. "To nie ja odrodziłem reprezentację, to zasługa przede wszystkim samych dziewczyn i ich indywidualnych umiejętności. Bo jeśli chodzi o układanie drużyny, to jeszcze daleka droga przed nami" - powiedział PAP szkoleniowiec. "Powiem szczerze, od początku jak zaczęliśmy pracę, nie myśleliśmy o wynikach, ale o grze. O tym jak ją poprawić i jak wykorzystać ten potencjał, który mamy. Staramy się być konsekwentni, jeśli chodzi o skład, taktykę, bo nie można po jednym czy dwóch meczach wszystko zmieniać. Tak naprawdę samych treningów przed igrzyskami w Baku mieliśmy dwa i pół tygodnia. W tym rytmie turniejowym, gdzie gramy mecz, co drugi dzień, nie ma możliwości dokonywać jakichkolwiek zmianach" - dodał. Szkoleniowiec nie ukrywa, że jest bardzo podbudowany postawą swoich podopiecznych podczas turnieju. "Przed objęciem reprezentacji nasłuchałem się tylu różnych przestróg, więc nic mnie nie mogło już zaskoczyć. Ja mogę tylko mówić o plusach, bo jestem naprawdę zbudowany postawą dziewczyn. Widzę, jak traktują swoje obowiązki, mają świadomość, po co tu przyjechały. Wykazują naprawdę bardzo dużą dojrzałość" - podkreślił. Nawrocki zarazem stara się tonować optymistyczne nastroje, bo jak podkreślił, igrzyska w Baku to dopiero początek drogi do budowy reprezentacji. "Przestrzegam wszystkich przed hurraoptymizmem. Będąc tutaj widzimy ile nam jeszcze brakuje, żeby walczyć z czołówką europejską jak równy z równym, a co dopiero ze światowym topem. Jest jeszcze sporo do zrobienia, więc trzeba cały czas z pokorą do tego podchodzić" - zaznaczył. Polki o złoty medal zagrają w sobotę z Turcją (15.30), z którą już spotkały się w fazie grupowej. Po zaciętym pojedynku wygrały 3:2. Szkoleniowiec bardzo wysoko ocenia rywala. "Oglądając półfinał Turcji z Azerbejdżanem widać było, że w zespole tureckim jest lepsza gra systemowa, są bardziej zgrane. Zwyciężyły przed igrzyskami w prestiżowym turnieju w Montreux, tutaj dotarły do finału. To świadczy o tym, jak silny jest to przeciwnik. Ta niemal kompletna drużyna, która jest już praktycznie zbudowana na mistrzostwa Europy i na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich" - podkreślił. Dla obu zespołów będzie to już ósme spotkanie rozegrane w ciągu dwóch tygodni. Polki trzy ostatnie mecze rozstrzygały po tie-breakach, ale Nawrocki zapewnia jednak, że sił jego podopiecznym nie zabraknie. "Miejmy nadzieję, że ten mecz wyzwoli w nas adrenalinę i dodatkowe siły. Finały takich imprez gra się na zupełnie innych emocjach i czasami to zmęczenie odchodzi na bok" - zakończył.