"W finale dziewczyny zaprezentowały maksimum tego, czym obecnie dysponują. Zresztą zawodniczki, obu zespołów walczyły do ostatniej kropli potu. Rywalki udowodniły w tie breaku, jak ważne jest doświadczenie w decydujących momentach. Lubow Sokołowa, która wcześniej grała słabo, weszła w piątej partii na boisko i zdobyła siedem punktów. Ona jest jak "siatkarski Maradona"" - dodał Bonitta. "Byłem zadowolony z gry, z nastawienia zespołu. Z tego powodu czuję satysfakcję. Nie zmienia to faktu, że przegraliśmy. Ale trzeba pamiętać, że drużyna, która przegrywa 0:2 z Rosją, wyrównuje i o mało nie wygrywa musi, przepraszam za wyrażenie, "mieć jaja"..." - stwierdził włoski szkoleniowiec biało-czerwonych. "Poznałem już dobrze swój obecny zespół i widzę, że dziewczyny chcą pracować z dwójką rozgrywających - Mileną Sadurek i Katarzyną Skorupą. Milena, której wyznaczyłem wiele miesięcy temu na pierwszą na tej pozycji, potrzebuje czasem zmiany, powinna usiąść na ławce, ochłonąć. Ale wciąż bardzo w nią wierzę. Po tym, co ostatnio widziałem, pokładam też duże nadzieje w Katarzynie Skorupie. Moja filozofia gry zakłada wystawianie na początku stałej szóstki. Na razie miejsce rozgrywającej zajmuje w niej Milena Sadurek. Ale nie boję się dokonywać zmian" - podkreślił Bonitta. "Jestem zaszczycony, że mogę być trenerem tej drużyny. Stworzyliśmy dobrą podstawę. Z tego poziomu musimy awansować na igrzyska. W Polsce spotkam się z przedstawicielami klubów. Wspólnie ustalimy kalendarz rozgrywek ligowych. FIVB przewiduje 15 dni na przygotowania kadry przed turniejem światowym. Ja potrzebuję 10-12 dni. Zagramy w Japonii, bo w tym sezonie awansowaliśmy w rankingu FIVB o trzy miejsca i przeskoczyliśmy Holandię. Praca przyniosła efekt. Jest dużo lepiej niż kilka miesięcy temu. Dziękuję zawodniczkom i włoskim oraz polskim współpracownikom, którzy teraz tworzą bardzo zgraną grupę" - zakończył Bonitta.