Balansowanie na krawędzi - tak w skrócie można podsumować, to co było udziałem reprezentacji Polski w Kraju Kwitnącej Wiśni. Podopieczne Jerzego Matlaka miały szansę nawet na półfinał, ale też równie dobrze mogły pakować walizki po 2. rundzie turnieju. Uratowały się przed odpadnięciem z zawodów, wygrywając z Turcją (3:1), ale zabrakło dwóch małych punktów, dwóch dobrych akcji, żeby walczyć o miejsca 5-8. Gdyby tak się stało, nastroje zapewne byłyby inne. Gdyby - to słowo, które zbyt często słyszymy w kontekście występów reprezentantów Polski i to nie tylko w siatkówce, ale też w wielu innych dyscyplinach. Tak podchodząc do tematu, nigdy nie będziemy osiągać sukcesów. No, może od przypadku do przypadku, przy dużej dozie szczęścia i zbiegu okoliczności. W profesjonalnym sporcie na przypadek nie można liczyć. Trzeba umieć wykorzystać swoje szanse, a Polkom niestety się to nie udało. Wystarczy przypomnieć dwa pierwsze mecze mundialu z Japonią i Serbią. Zwycięstwa były na wyciągnięcie ręki. Zabrakło przysłowiowej kropki nad "i". Najbardziej boli to, że "Biało-czerwone" przegrały na własne życzenie. Drużyna, która marzy o sukcesie, na takie rzeczy nie może sobie pozwolić. Jak to wytłumaczyć? Sił na pewno nie zabrakło. Fizycznie Polki były przygotowane, o czym świadczy chociażby końcówka mundialu i zwycięstwa nad Holandią oraz Chinami. Umiejętności raczej też nie. Problem leży w głowach i przyznają to nawet same zawodniczki. Małgorzata Glinka-Mogentale w jednym z wywiadów stwierdziła wyraźnie podenerwowana, że reprezentację czeka dużo pracy, zwłaszcza pod względem mentalnym. Może czas najwyższy, żeby w końcu w kadrze znalazł się psycholog? Warto spróbować. Na pewno nie zaszkodzi, a może właśnie pomoże. Realnie Polki stać było na miejsca 5-8. Skończyło się na 9. lokacie i to chyba oddaje obecne możliwości "Biało-czerwonych". Trudno było pokusić się o coś więcej skoro gra naszej drużyny opierała się głównie na dwóch zawodniczkach - Glince-Mogentale i Annie Werblińskiej. Tak naprawdę tylko do nich nie można mieć zastrzeżeń. Pozostałe kadrowiczki spisały się poprawnie lub poniżej możliwości. Oceniamy poszczególne zawodniczki, przyjmując szkolną skalę 1-6: Małgorzata Glinka-Mogentale - 5 "Maggie" nie grała w siatkówkę przez dwa lata, a mimo to była najlepszą zawodniczką polskiej kadry podczas mundialu. To ona "ciągnęła" reprezentację, a przecież jej rola miała być inna. Do klasy Glinki nikogo nie trzeba przekonywać. W krótkim czasie potrafiła zbudować odpowiednią formę, czego nie udało się innym kadrowiczkom. Anna Werblińska - 5 Druga obok Glinki-Mogentale siatkarka, która brała na swoje barki ciężar zdobywania punktów. Zdarzały się jej chwile słabości, ale ogólnie występ udany. Pewny punkt zespołu. Milena Sadurek - 4 Sporo, jak na nią, było niedokładności. Pewnym usprawiedliwieniem jest to, że koleżanki nie pomagały jej słabym przyjęciem. Sadurek musiała sporo nabiegać się za piłką. Zbyt często zmuszona do wystawiania, a nie do rozgrywania. Na tym poziomie to za mało. Agnieszka Bednarek-Kasza - 4 Stać ją na więcej, co pokazywała nie raz. Wydaje się, że naszej środkowej brakowało pewności siebie. Zwłaszcza w ataku. Wpływ na pewno miała kontuzja kciuka, której nasza środkowa nabawiła się na początku turnieju. Blok i zagrywka w wykonaniu Bednarek-Kaszy na niezłym poziomie. Katarzyna Gajgał - 4 Podobnie jak w przypadku Bednarek-Kaszy, oglądaliśmy ją już w lepszej dyspozycji. Dużo wyrzuconych piłek w aut po atakach z obiegnięcia, a przecież to jej atut. Joanna Kaczor - 3 Zawodniczka występująca na pozycji atakującej musi zdobywać więcej punktów. Jej zadaniem jest kończenie trudnych akcji. W tym względzie rolę Kaczor przejmowały Glinka i Werblińska, a powinno być odwrotnie. Mariola Zenik - 2 To chyba najgorszy turniej w reprezentacyjnej karierze naszej libero. Zenik przyzwyczaiła nas do tego, że w indywidualnych statystykach niemal zawsze była w czołówce. Kiepsko w obronie i kiepsko w przyjęciu, a to przecież podstawowe zadania libero. Za podsumowanie występu Zenik niech posłużą statystyki. W klasyfikacji libero Zenik zajęła 11. miejsce, w rankingu broniących 23. miejsce, w wśród przyjmujących poza "20". Berenika Okuniewska - 4 Jechała na mundial w roli rezerwowej. Z powodzeniem zastąpiła Bednarek-Kaszę, kiedy ta nabawiła się kontuzji. Występ należy ocenić pozytywnie, choć jeszcze przed nią wiele pracy. Aleksandra Jagieło - 3 W ubiegłym sezonie podpora reprezentacji. Jedna z głównych bohaterek mistrzostw Europy, w których Polki zdobyły brązowy medal. W Japonii głównie rezerwowa. Ambitna, waleczna jak zwykle, tylko że forma daleka od ideału. W ataku nie tak skuteczna jak podczas czempionatu Starego Kontynentu. Karolina Kosek - 3 Błyszczała podczas World Grand Prix. W Japonii już tak pięknie nie było. Duże wahania formy - dobre akcje przeplatała słabszymi. Można było oczekiwać więcej. Joanna Wołosz - grała zbyt mało, żeby ją ocenić Być może przyszłość przed tą młodą rozgrywającą. Mistrzostwa świata to jednak nie miejsce na naukę. W tak ważnej imprezie trzeba rzucić do boju wszystko, co się ma najlepsze. Katarzyna Zaroślińska - grała zbyt mało, żeby ją ocenić Zmienniczka dla Joanny Kaczor, ale tylko na papierze. Reprezentacja miała zdecydowanie więcej pożytku, kiedy na pozycję atakującej była przestawiana Glinka-Mogentale. Paulina Maj - bez noty Grała zbyt mało, żeby ją ocenić. Joanna Staniucha-Szczurek - bez noty Grała zbyt mało, żeby ją ocenić. Trener Jerzy Matlak - 4 Wydaje się, że "wycisnął" co się da z tej drużyny. Wystarczyło to na 9. miejsce. Z perspektywy czasu widać, że chyba lepiej by się stało, gdyby do Japonii pojechały Katarzyna Skowrońska-Dolata i Katarzyna Skorupa. Wymienione zawodniczki nawet w słabszej formie, byłyby chyba bardziej przydatne niż Zaroślińska i Wołosz. Teraz jednak łatwo wydać taką ocenę. Matlak postanowił inaczej. Miał do tego pełne prawo. Z drugiej strony przekonał Glinkę-Mogentale do powrotu do kadry. Strach pomyśleć, jak dla "Biało-czerwonych" zakończyłby się mundial gdyby nie "Maggie". Mistrzostwa świata dobiegły końca i pojawiają się pytania o przyszłość Matlaka na stanowisku selekcjonera. Warto przypomnieć, że ten doświadczony szkoleniowiec budował kadrę niemal od zera. Zdobył brązowy medal mistrzostw Europy. Kadra pod jego wodzą zrobiła krok w przód w porównaniu do poprzednich występów na światowym czempionacie. Z tym trenerem postęp "Biało-czerwonych" jest możliwy. Zmiana na dwa lata przed olimpiadą w Londynie byłaby bardzo ryzykowna. Zwłaszcza, że w Polsce godnych następców nie widać. Ruch należy teraz do Polskiego Związku Piłki Siatkowej.