Siatkówka była całym jego życiem. Jakub Procanin wiązał z nią duże nadzieje. Akurat w momencie, kiedy pojawiła się szansa gry na zapleczu PlusLigi, dowiedział się o tym, że jego organizm zaatakował nowotwór. Tragedia podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Zmarł trener Walkę o życie zaczął już w gimnazjum Problemy z ręką rozpoczęły się u niego w drugiej klasie gimnazjum. Pojawił się ból, który stopniowo, ale bardzo powoli narastał. Początkowo lekarze uznali, że to efekt wcześniejszego skręcenia ręki w łokciu. Tymczasem problemy tylko się pogłębiały. W końcu poddał się operacji. W czasie zabiegu wycięto mu coś, co urosło w łokciu. Po badaniu histopatologicznym okazało się, że to był nowotwór. Rozpoczął się mecz o życie. Wygrał jednak pierwszego seta. Pokonał chorobę nowotworową i wrócił do grania. Ze swoją drużyną notował nawet awans - rok po roku - do drugiej ligi. Nawrót choroby. Fatalna diagnoza i amputacja ręki Drugi set tego meczu nie był już jednak łatwy. Okazało się, że Procanin ma nawrót choroby nowotworowej. Mięsak maziówkowy dał znowu znać o sobie. Siatkarz wyczuł guzek w łokciu w okolicy wcześniej operowanego miejsca. I znowu się zaczęło. W tym samym czasie dowiedział się też, że zostanie ojcem. To było cztery lata temu. Mówił wtedy o równowadze w świecie. - Kiedy dzieje się coś złego, to i musi się pojawić coś dobrego. Zaskoczenie było tym większe, że po chemioterapii, jaką przeszedłem, lekarze nie dawali mi szans na zostanie ojcem - opowiadał Procanin. Mimo problemów z lewą ręką siatkarz nadal grał. Nie zszedł z parkietu, bo chciał pomóc drużynie w awansie. Dopiero po sezonie zdecydował się na leczenie. Diagnoza była brutalna. Trzeba było amputować lewą rękę, choć sam wraz z rodziną szukał jeszcze możliwości jej uratowania. Przeczytaj wywiad z Jakubem Procaninem, jakiego udzielił Interia Sport w 2019 roku Zaoferowano mu usunięcia nowotworu falami protonowymi w Monachium. Po dokładnych badaniach okazało się jednak, że guz jest jednak bardzo duży. Dodatkowo pojawił się miejscowy przerzut do kości w łokciu. Lekarze ocenili, że ratunkiem dla Procanina jest tylko amputacja ręki powyżej łokcia. Zabiegu nie dokonano jednak w Niemczech. Siatkarz przyjechał do Polski i dalsze leczenie podjął w Centrum Onkologii w Warszawie. Jakby tego było mało, to w wynikach z Monachium pojawiła się informacja o przerzutach do płuc. W Polsce jednak zostało to wykluczone. - Chciałem coś osiągnąć w siatkówce. Miałem marzenia. Tymczasem diagnoza była koszmarem. Musiałem dać sobie uciąć rękę. Bardzo ciężko to przeżywałem. Mam jednak charakter sportowca i podjąłem walkę. Tego się nauczyłem przez lata uprawiania sportu. Do tego miałem wielkie wsparcie rodziny i przyjaciół. To mi bardzo dużo pomogło - opowiadał Procanin. Bez ręki, ale z uśmiechem na twarzy Szpital opuszczał bez ręki, ale z... uśmiechem na twarzy. - Nawet takie kopy od życia nie w stanie mnie złamać. Starałem się być cały czas optymistą. Nie wiem, skąd mam taką siłę. Może czerpię to od ludzi, bo oni bardzo mnie wspierają - tłumaczył wówczas. To dzięki ofiarności wielu osób zebrano środki na zabiegi w Monachium. Kiedy jednak okazało się, że konieczna będzie amputacja, zbiórka znowu ruszyła i dzięki temu Procanin mógł kupić sobie protezę. Kosztowała tyle, co samochód najwyżej klasy. Sam jednak nie uciułałby tych pieniędzy. Mimo że nie miał już ręki, to wciąż trenował. Śmiał się, że bez ręki było łatwiej. Wcześniej lewa ręką go bolała, a teraz jej nie miał, więc nie było blokady i mógł się rzucać do piłek w obronie. Robił wrażenie na kolegach, bo potrafił ich zablokować jedną ręką. Przygodę ze sportem Procanin zaczynał od piłki nożnej. W gimnazjum trafił jednak do siatkówki. Jego historia poruszyła Vitala Heynena W 2019 roku jego historia poruszyła trenera Vitala Heynena. Ten zorganizował konkurs i szukał bohatera wyjątkowej historii. Nadesłano ich 470, ale Belg wybrał akurat tę historię. Nagrodą był srebrny medal, jaki polska reprezentacja wywalczyła w Pucharze Świata. - Poczułem się naprawdę kimś - przyznał Procanin, którego historia to gotowy scenariusz na film. Może kiedyś Franek, którego osierocił, obejrzy tę historię i zrozumie, jak wspaniałym wojownikiem było jego ojciec.