Przed rokiem ZAKSA była pretendentem do tytułu i ograła Itas 3:1. Tym razem rozstrzygnęła sprawę jeszcze szybciej. Kędzierzynianie obronili tytuł i potwierdzili dominację w Europie. Zwycięstwo pewnie smakuje im jeszcze lepiej niż przed rokiem. Wówczas grali w pustej hali w Weronie, tym razem dopingowała ich spora grupa polskich kibiców. ZAKSA rozpoczęła spotkanie znakomicie. Szybko pojedynczym blokiem popisał się Krzysztof Rejno, polski zespół odskoczył rywalom na trzy punkty. Obaj rozgrywający szybko chcieli uruchomić swoich środkowych, ale skuteczniej udało się to Marcinowi Januszowi. Choć rywale dość szybko wyrównali, przewagę ZAKS-y serwisem odbudował Łukasz Kaczmarek. Świetnie w obronie i ataku prezentował się Kamil Semeniuk, a przewaga rosła. W połowie seta do głosu doszli jednak rywale, którzy doprowadzili do remisu 16:16. Efektowne interwencje w obronie Erika Shojiego pomogły kędzierzynianom przed końcówką partii odskoczyć na dwa punkty. Tej przewagi już nie wypuścili, wygrali 25:22. Koncert Kamila Semeniuka. ZAKSA odrobiła straty Kędzierzynianie przylecieli do Lublany bez Norberta Hubera. Środkowy w końcówce świetnego sezonu doznał kontuzji ścięgna Achillesa, która wykluczy go z gry na co najmniej kilka miesięcy. - Wiemy, kto stoi po drugiej stronie, że są tam siatkarze bardzo utalentowani, dobrzy. Ale nie robi to na nas wielkiego wrażenia. Chcemy wygrać finał - przekonywał jednak Huber przed meczem w rozmowie z Interią. Zastępował go Rejno, który co prawda pierwszego ataku w drugiej partii nie skończył, ale szybko dostał od Janusza szansę na powtórkę. Tym razem dwupunktowe prowadzenie objęli jednak Włosi. Coraz lepiej grał Alessandro Michieletto, 20-letnia gwiazda Itasu. Kędzierzynianie nie pozwolili jednak rywalom na spokojne prowadzenie, po nieudanym ataku Mateja Kazijskiego to zawodnicy ZAKS-y wygrywali 15:13. Skuteczność poprawił Kaczmarek, cały czas imponował Semeniuk. Siatkarze z Polski znaleźli sposób na Michieletto i końcówkę rozegrali koncertowo, wygrywając 25:20. CZYTAJ TEŻ: Selekcjoner reprezentacji Polski straci pracę? Zaskakujący następca ZAKSA nie do zatrzymania. Historyczny wyczyn Podobnie jak ZAKSA, Itas przed sezonem przeszedł spore zmiany. Zespół opuściło kilka gwiazd, m.in. Simone Gianelli, Ricardo Lucarelli i Nimir Abdel-Aziz. Mimo to udało się stworzyć drużynę, która ponownie dotarła do finału najważniejszych europejskich rozgrywek. Drugą, a może i trzecią młodość przeżywa 37-letni Kazijski. Co prawda w lidze zespołowi z Trentino nie udało się dostać do finału, ale w europejskich pucharach niespodziewanie wyeliminował Sir Safety Conad Perugia. Na początku trzeciej partii, po bloku Marko Podrascanina, Włosi znów wypracowali sobie dwupunktową przewagę. Taki wynik nie robił jednak na ZAKS-ie żadnego wrażenia. Większym problemem mógł być uraz Shojiego, który przez chwilę zwijał się z bólu na parkiecie. Okazało się jednak, że to tylko skurcz. Mimo wszystko rywale długo byli o krok przed kędzierzynianami. Zaczęli coraz lepiej radzić sobie z atakami Aleksandra Śliwki. Presji nie wytrzymał jednak Michieletto. Najpierw zaatakował w aut, po chwili dwa razy nadział się na blok Kaczmarka. Polski zespół na chwilę przejął inicjatywę, ale Włosi walczyli do końca. Ze skurczem zmagał się z kolei Janusz, rywale mieli piłkę setową, ale i z tych opresji kędzierzynian wyprowadził Semeniuk. To oni wygrali wyczerpującą grę na przewagi 32:30 i rozpoczęli taniec zwycięstwa. Triumf w Lidze Mistrzów to ukoronowanie świetnego sezonu ZAKS-y. Została pierwszym polskim klubem z tzw. potrójną koroną: wcześniej zdobyła mistrzostwo i Puchar Polski. Historycznych wyczynów jest więcej. Dotąd żaden polski klub, bez względu na dyscyplinę, nie wygrał dwukrotnie Ligi Mistrzów. Przed męskim finałem na parkiecie w Lublanie o triumf w Lidze Mistrzyń walczyły siatkarki. Imoco Conegliano z Joanną Wołosz w składzie przegrało 1:3 z VakifBankiem Stambuł. Itas Trentino - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (22:25, 20:25, 30:32) Itas: Lavia, Lisinac, Michieletto, Sbertoli, Podrascacin, Kazijsji - Zenger (libero) oraz D’Heer, Pinali ZAKSA: Kaczmarek, Rejno, Semeniuk, Janusz, Smith, Śliwka - Shoji (libero) oraz Kluth CZYTAJ TEŻ: Reprezentant Polski bije się w piersi. Tłumaczy słaby sezon