W finale, którego mecze zaplanowano 8/9 i 12/13 marca, rywalem Zaksy będzie Sisley Treviso. W półfinale włoska ekipa wyeliminowała Asseco Resovię. Pierwszy set niedzielnego spotkania to wyrównana walka od pierwszej do ostatniej akcji. W zespole z Kędzierzyna szwankowało przyjęcie zagrywki i co za tym idzie Zaksa nie kończyła wielu ataków. W CSKA dobrze współpracowały ze sobą formacje blok-obrona, a ataki ze skrzydeł kończyli Philip Maiyo i Yasser Porytuondo. W końcówce szczęście było jednak przy gospodarzach - na boisku zderzyli się środkowy Jewgieni Iwanow i rozgrywający Nikołaj Iwanow, a piłka setowa wpadła w pole gry. W drugim secie, po skutecznej zagrywce Jurija Gładyra i atakach Słoweńca Tine Urnauta, Zaksa osiągnęła pięciopunktową przewagę. Potem dwukrotnie pomylił się jednak wprowadzony za Jakuba Jarosza Dominik Witczak, a przy zagrywce Maiyo powróciły błędy w przyjęciu i kibice w hali w Kędzierzynie oglądali zaciętą końcówkę. Zaksa obroniła siedem setboli, a sama wykorzystała drugiego po błędzie Stojana Samunewa. Trzecia partia to początkowo kilkupunktowe prowadzenie gości, bo przyjmujący Zaksy nie potrafili dokładnie dograć piłki do Pawła Zagumnego. Potem - przy kąśliwych zagrywkach Wojciecha Kaźmierczaka - gospodarze wyrównali, a następnie zdobyli kilkupunktową przewagę, której nie oddali do końca seta. Wygrali go 25:22. Po wyrównaniu stanu meczów na 1-1, o awansie do finału miał zdecydować rozgrywany do 15 punktów "złoty set". Początek był dla miejscowych wymarzony - po zagrywkach Kaźmierczaka uzyskali pięć, a po bloku Urnauta na Iwajło Stefanowie nawet sześć punktów przewagi. CSKA zniwelowało jednak straty do trzech punktów, ale ostatnią piłkę w parkiet posłał Witczak i to Zaksa zagra w finale Pucharu CEV z Sisleyem Treviso. Po meczu trener mistrzów Bułgarii Aleksander Popow nie był zbyt rozmowny. - Gratuluję trenerowi i polskiej drużynie zwycięstwa. To były bardzo trudne dwa mecze. Mogliśmy pokusić się o zwycięstwo, ale taki jest sport - powiedział. Jego vis a vis Krzysztof Stelmach podkreślił, że do tej pory w finale europejskich pucharów tylko jako zawodnik. - To jest dla niektórych zawodników i dla mnie jako trenera pierwszy finał. Smakuje to fajnie i jest dużo przyjemności. U siebie - po przegranej w Bułgarii - wyszliśmy bardzo skoncentrowani, momentami nawet za bardzo, bo momentami byliśmy spięci i gubiliśmy proste piłki - przyznał na konferencji prasowej. Zaznaczył, że drużyna dobrze wykonała przedmeczowe założenia taktyczne. - Nie zrobiliśmy tego błędu, co w Bułgarii i konsekwentnie zagrywaliśmy w najsłabiej przyjmującego w drużynie z Sofii (Kubańczyka Yassera Portuondo - PAP), co przyniosło efekt - ocenił trener Zaksy. Stelmach dodał, że po awansie do finału Pucharu CEV, jest daleki od skakania w górę z radości. - Nie tryskam aż taka wielką radością, bo twardo stąpam po ziemi i wiem, że w sporcie są lepsze i gorsze momenty. Zawodnicy i trenerzy dążą do tego, by wygrywać, ale nie zawsze się to udaje. Do końca sezonu mamy jeszcze dużo do ugrania: finał Pucharu CEV i ligę, w której też chcemy powalczyć o medale - zapowiedział szkoleniowiec Kędzierzyna. Po niedzielnym meczu siatkarze Zaksy otrzymają dwa dni wolnego. Od środy będą przygotowywać się do dwumeczu z włoskim Sisleyem Treviso. - Na papierze Włosi są silniejsi, ale to tylko teoria. Na pewno nie jest to taka sama drużyna, jak w czasach, gdy ja grałem w Italii. Grają tam wprawdzie reprezentanci Włoch i innych krajów, jest to dalej silna drużyna, ale to jest sport i wszystko jest możliwe. Zwłaszcza, kiedy gra się w finale europejskiego pucharu - podsumował Stelmach. ZAKSA: Zagumny, Jarosz, Gładyr, Kaźmierczak, Ruciak, Urnaut, Gacek (libero) oraz Pilarz, Witczak. CSKA: Nikołaj Iwanow, Portuondo, Stefanow, Jewgieni Iwanow, Todorow, Maiyo, Sałparow (libero) oraz Ramma, Manczew, Swetozar Iwanow, Wasiliew, Samuniew.