- Największe ryzyko odnowienia się kontuzji występuje w bloku. Po co niepotrzebnie ryzykować? Dostanę "plombę" i znowu nie będę mógł grać - dodał rozgrywający wicemistrzów Polski. Piotr Lipiński, który zastępował Zagumnego w pierwszej "szóstce", nie radził sobie najlepiej. - Skoro narzekali, to widocznie piłki były dogrywane niedokładnie. Swoją drogą, zamiast na niego krzyczeć, powinni mu pomóc. Dwa lata temu z konieczności na rozegraniu grał Mariusz Sordyl i wtedy miał wsparcie. Nawet gdy coś zepsuł. Tyle, że Sordyl nie był rozgrywającym, a Lipiński nim jest i wymaga się od niego więcej - tłumaczył popularny "Guma". Na krajowym podwórku, jak do tej pory, nie ma mocnych na Skrę Bełchatów. Podopieczni Ireneusza Mazura radzą sobie znakomicie także w Lidze Mistrzów. - Życzę im z całego serca jak najlepszej gry w Lidze Mistrzów. Dzięki temu możemy mieć w przyszłorocznych rozgrywkach dwa zespoły. Niech grają jak najlepiej i jak najdłużej, niech się zmęczą, a forma niech opuści ich w kwietniu, gdy będziemy grali play off. Nie widziałem jeszcze zespołu, nawet we Włoszech, który grałby przez cały sezon na tak wysokim poziomie jak Skra teraz. Kryzys musi nadejść. I my zamierzamy to wykorzystać. Znam dobrze chłopaków z Bełchatowa. To nie są jacyś nadludzie. Walka o mistrzostwo Polski jeszcze się nie skończyła - podkreślił Zagumny.