Damian Gołąb, Interia: Na taki dzień czekał pan chyba od kiedy zaangażował się pan w siatkówkę w Zawierciu. Jak smakuje TAURON Puchar Polski? Kryspin Baran, prezes Aluronu CMC Warty Zawiercie: Oczywiście zakładając ten klub absolutnie nie myślałem o wygrywaniu pucharów czy medali. Natomiast im bardziej szło to w profesjonalizm, im bardziej czuliśmy, że możemy coś zrobić porządnie... Od kilku lat cały czas chodziłem, podszczypywałem zawodników i sztab. Mówiłem, że my jeszcze kiedyś coś wygramy. I to nie było pocieszanie się w chwilach porażek, tylko czułem, że ten klub może grać o duże cele. Pamiętając o całej drodze, jaką przeszedł klub, łezka w oku mogła się zakręcić? - Tak, kilkukrotnie. Potwierdzam. To akurat na mnie robi wrażenie. Byłem wzruszony. Kiedy sięgnie pan pamięcią do o początków klubu i widzi, gdzie dziś jest Zawiercie, co pan myśli? - Początki były amatorskie, w związku z tym trudno je zestawiać z tym, co jest teraz. Na pewno od 10 lat, odkąd weszliśmy do pierwszej ligi, obracanie się w większej siatkówce i blasku kamer powodowało głód bycia lepszym niż inni. Głód tego, by częściej wygrywać niż przegrywać. Drużyna składa się z wielu cegiełek. Która z nich była decydująca, by odnieść sukces, zdobyć puchar? - To gra zespołowa. Nie chcę nikomu nic ujmować ani też nikogo pominąć. Ten klub budował się przez lata. Zawodnicy, każdy członek sztabu merytorycznego, medycznego, dział marketingu - każdy wnosi coś do tego klubu. I dzięki każdemu z nich jesteśmy tu, gdzie się teraz znajdujemy. Polski siatkarz po latach się doczekał. Wzruszający moment. "Nie wiedziałem, co mam robić" Wilfredo Leon w Aluronie CMC Warcie Zawiercie? "Jakieś szanse mamy" Apetyt rośnie w miarę jedzenia? - W związku z tym, że moim celem nie było wygranie pucharu czy medalu, tylko sprawienie, by ten klub był jednym z najlepszych w Polsce, jestem spełniony już od kilku sezonów. Mówię nawet prowokacyjnie, że jak kiedyś tę ligę wygramy, to nawet lepiej, żebyśmy później nie zdobyli medalu. I żeby kibice mogli zwolnić prezesa. Tylko wtedy ten klub nie uśnie i będziemy budowali emocje. Bo emocje budujemy przepotężne. Mamy najlepsze oglądalności w lidze, największe zainteresowanie naszymi sponsorami we wszystkich raportach mediowych. Kreowanie emocji to baza. Nie mogę nie zapytać o głośny temat rozmów z Wilfredo Leonem. Czy w PlusLidze trwa licytacja o tego zawodnika? Co chwilę słychać o zainteresowaniu nowego zespołu tym siatkarzem. - Chyba nie, ja tego tak nie odbieram, żeby to była kwestia licytacji pomiędzy klubami. Według mnie to bardziej są przemyślenia Wilfredo, gdzie chciałby zainwestować swój czas, zdrowie, dalszy ciąg kariery. To przeambitny zawodnik. Po wygraniu wszystkiego, co można w lidze rosyjskiej, zmieniając ją na włoską, chciał przecież tego samego. Kolejny ruch nie może być więc przypadkowy. Te rozmowy chyba tego właśnie dotyczą - gdzie taki zawodnik może szukać perspektyw dla siebie. To dużo szerszy kontekst. Powiem prowokacyjnie: chyba bardziej sportowy niż finansowy. Czyli to, jaką drużynę udało się zbudować na przyszły sezon, może być decydujące? I może przeważyć na stronę Zawiercia? - O to nie pytałem. Ale czytając medialne wypowiedzi Wilfredo, że nie chciałby zespołu, w którym miałby jednoosobowo wygrywać, tylko był elementem większego pomysłu, brzmi to bardzo rozsądnie. I mam nadzieję, że nasz klub, tak jak wygląda w chwili obecnej, jest interesujący dla tego typu zawodnika. Wierzy pan, że się uda? To byłby transfer, o którym będzie się mówiło na całym świecie. - Jestem jednym z proponujących. Nie jestem decydentem. Jakieś szanse mamy. Natomiast są większe, bogatsze kluby. Są Spółki Skarbu Państwa, które są w stanie zostać indywidualnym sponsorem zawodnika. Zobaczymy. Rozmawiał Damian Gołąb Wilfredo Leon błysnął, ale to na nic. Drużyna Polaków przegrała ostatni mecz