Wydało się, co naprawdę Wilfredo Leon przeżył w Rosji. Tak był tam traktowany
Kiedy Wilfredo Leon przeniósł się do Europy, jego talent błyskawicznie został zauważony przez Rosjan, który ściągnęli go do tamtejszego Zenita Kazań. Gwiazdor reprezentacji Polski wygrał tam najważniejsze siatkarskie rozgrywki, ale niewiele osób mogło wiedzieć o tym, co przeżył w kraju Putina i jak był tam traktowany. Opowiedział o tym dopiero teraz.

Kiedy Wilfredo Leon przeniósł się do Europy, jego talent błyskawicznie został zauważony przez Rosjan, który ściągnęli go do tamtejszego Zenita Kazań. Gwiazdor reprezentacji Polski wygrał tam najważniejsze siatkarskie rozgrywki, ale niewiele osób mogło wiedzieć o tym, co przeżył w kraju Putina i jak był tam traktowany. Opowiedział o tym dopiero teraz.
Gablota Wilfredo Leona z medalami - zarówno tymi zdobytymi z klubem, jak i reprezentacją, pęka w szwach. Gwiazdor kadry prowadzonej przez Nikolę Grbicia niedawno dołożył do niej złoto mistrzostw Polski, jednak największe triumfy święcił dekadę temu - grając dla rosyjskiego Zenita Kazań.
Wilfredo Leon zaczął mówić o Rosji. Tak go tam traktowano, nie miał lekko
To właśnie z drużyną z kraju Putina, w latach 2014-2018 Leon sięgnął po 4 puchary Rosji, 4 mistrzostwa kraju, 4 trofea Ligi Mistrzów, a także złoto i 2 srebrne medale Klubowych Mistrzostw Świata. Parcie na sukces w Rosji było tak wielkie, że nawet ze srebrnego medalu siatkarze musieli się tłumaczyć, co ujawnił w rozmowie z Łukaszem Kadziewiczem w podkaście "W cieniu sportu".
- Mała anegdota. Mieliśmy spotkanie raz z Sankt Petersburgu w firmie "Gazprom", z prezesem. (…) Mieliśmy 3 medale złote i jeden za drugie miejsce na KMŚ. Wielki sponsor, rozmawiają sobie "to jest sukces, niesamowita drużyna, mamy najlepszych z najlepszych itd." Pamiętam, że on popatrzył na medale i mówił tylko "czemu nie mamy czterech złotych?!" - wyznał po latach Wilfredo.
Dla rosyjskiego sponsora, który wykładał olbrzymie pieniądze na drużynę z Kazania, najważniejsze było jedynie zwycięstwo. Okoliczności walki o złoto schodziły na dalszy plan - jak, chociażby, wyjazd przez pół świata na Klubowe Mistrzostwa Świata, gdzie zawodnicy musieli zaadaptować się do nowych warunków.
Na każdym kroku, zarówno w Zenicie, jak i włoskiej Perugii, zawodnikom nieustannie przypominano, że są tutaj po to, aby na każdym froncie grać o pełną pulę i drugie miejsce nie jest sukcesem, a porażką.
- W Perugii było to samo. Drugie miejsce? Co to jest za medal? Tutaj ma być złoto. "Ja nie buduję drużyny na drugie, tylko pierwsze miejsce" - wspominał gwiazdor reprezentacji Polski.
O ile na Wilfredo Leonie i jego kolegach ciążyła ogromna presja i odpowiedzialność, to koniec końców dzięki temu może on pochwalić się pokaźną kolekcją medali, w których nie brakuje najważniejszych trofeów, jakie można wygrać w siatkówce.













