Piotr Kantor (MKS Dąbrowa Górnicza) i Bartosz Łosiak (Jastrzębie Borynia), którzy w tym sezonie trzykrotnie dotarli do finału zawodów WT, a w minionym tygodniu zajęli trzecie miejsce w prestiżowym turnieju Presidents Cup w kalifornijskim Long Beach - zaczęli występ w grupie A od pokonania Brazylijczyków Vitora Felipe i George'a Wanderleya 2:1 (21:15, 23:25, 15:13). O pierwsze miejsce w tabeli i bezpośredni awans do 1/8 finału rywalizowali z Lombardo Ontiverosem i Juanem Virgenem. Przegrali jednak z Meksykanami 1:2 (21:16, 16:21, 12:15). "Rywale nie grali nic szczególnego, nic nowego nie pokazali. To my zagraliśmy bardzo słabo, szczególnie ja. Tak bywa. Trzeba to wliczyć w koszty. Wiadomo, każdy mecz chciałoby się wygrać. Spisaliśmy się w tym pojedynku trochę słabiej, ale to nie koniec turnieju, więc będziemy walczyć dalej" - zaznaczył Łosiak. Bardzo trudne zadanie mieli przed sobą tego dnia Grzegorz Fijałek (UKS SMS Łódź) z Michałem Brylem (RCS Czarni Radom). Występ w grupie H zaczęli od pojedynku z Austriakami Alexandrem Horstem i Robinem Seidlem wygranego 2:0 (21:18, 21:17). W piątek przyszło im się zmierzyć z Brazylijczykami Bruno Schmidtem i Alisonem Ceruttim. "Biało-czerwoni" ulegli mistrzom świata i złotym medalistom olimpijskim z Rio de Janeiro 1:2 (21:14, 14:21, 11:15). "Nie dociągnęliśmy tego meczu do końca po pierwszym secie. Z tak doświadczonymi zawodnikami, to jedna czy dwie złe akcje i ciężko ich potem dogonić. Pod koniec meczu zagrywka nie funkcjonowała nam tak jak w pierwszej partii. Schodzimy jednak z boiska z podniesioną głową" - podsumował Fijałek. Pod ścianą po czwartkowej porażce z utytułowanymi Łotyszami Janisem Smedinsem i Aleksandrsem Samoilovsem - 1:2 (16:21, 21:13, 13:15) - w grupie G byli Mariusz Prudel (TS Volley Rybnik) i Kacper Kujawiak (RCS Czarni Radom). W meczu o pozostanie w stawce i udział w barażu o 1/8 finału wygrali z Kanadyjczykami Benem Saxtonem i Chaimem Schalkiem 2:0 (21:18, 21:19). "Dziś zagraliśmy naprawdę dobrze. Pierwszy set był pod kontrolą. W końcówce drugiego dobrze nam szło na zagrywce, efektem czego były udane obrony i bloki" - analizował Prudel. Od porażki występ w stolicy województwa warmińsko-mazurskiego zaczęli również Jakub Szałankiewicz (Stakolo Staszów) i Maciej Rudol (MKS Zryw-Volley Iława), którzy ulegli w grupie B chilijskim kuzynom Marco i Estebanowi Grimaltom 0:2 (18:21, 20:22). W piątek, by uniknąć pożegnania z turniejem, musieli wygrać z Brazylijczykami Alvaro Filho i Saymonem Barbosą Santosem. Cel zrealizowali, triumfując 2:0 (21:17, 21:17). "Walczyliśmy dziś o życie i myślę, że granie pod presją nam jak najbardziej pasuje. Teraz turniej zaczyna się dla nas od nowa i mam nadzieję, że jak najdłużej w nim zostaniemy" - podkreślił Rudol. Szałankiewicz zaznaczył, że w tym spotkaniu on i jego partner pokazali to, jak grają w tym sezonie. "Wczoraj się bardzo zdenerwowałem, bo to nie była nasza siatkówka. Z jednej strony mógłbym się tłumaczyć, że nie trenowałem przez dwa tygodnie z powodu kontuzji nogi, ale nie lubię takiego usprawiedliwiania się. Jak już wychodzę na boisko, to gram na 100 procent. Z nogą jest już coraz lepiej i mam nadzieję, że nic się w tym względzie nie zmieni" - dodał. Los sprawił, że o miejsce w "16" Kantor i Łosiak będą walczyć z Szałankiewiczem i Rudolem. Prudel i Kujawiak trafili na Brazylijczyków Pedro Solberga i Gustavo Albrechta Carvalhaesa, a Fijałek i Bryl na Hiszpanów Pablo Herrerę i Adriana Gavirę. W eliminacjach odpadli: Michał Kądzioła i Michał Makowski, Piotr Łukasik i Marcin Ociepski, Mateusz Paszkowski i Mateusz Łysikowski. W tym roku światowa federacja (FIVB) odeszła od dotychczasowego formatu rywalizacji w WT i wprowadziła pięciogwiazdkową skalę (im więcej, tym wyższa ranga). Turniej w Olsztynie jest jednym z dwóch, obok Rio de Janeiro, z czterema gwiazdkami. Wyższą rangę mają tylko trzy imprezy na świecie.