"Trudno jest pisać o Arku w czasie przeszłym. Z jego osobą wiąże się tak wiele wspomnień, takich, które przywołują uśmiech na twarzy, a jednocześnie pustkę. Poznałem Go przed finałem Ligi Światowej w Katowicach. Już wówczas opowiadał mi o swoich planach, marzeniach., o tym jak bardzo chce grać we Włoszech, wśród najlepszych. Od samego początku naszej znajomości byłem pod wrażeniem Jego osoby, był niezwykle ciepły i otwarty, to wszystko sprawiało wrażenie jakbyśmy znali się od lat. Potem wyjechał do Włoch, czasami rozmawialiśmy, by po kilku latach znów spotkać się w Reprezentacji. On był już w niej zadomowiony, ja poznawałem pracę z nią. Wówczas zmienił klub - z Padwy przeniósł się do jednego z najlepszych klubów Europy, Lube Banca Macerata. Ale mimo tego, że stawał się graczem światowego formatu pozostał takim jakim Go poznałem - uśmiechnięty i jeszcze bardziej otwarty na wszystkich wokół. Zawsze mam przed oczami Jego oczy. To w nich była radość dziecka, psotnika. Trudno to opisać, trudno opowiedzieć. To były po prostu oczy Arka. Na treningach, podczas posiłków, podróży Arek zawsze promieniał uśmiechem, paradoksalnie im cięższy był trening, im On bardziej zmęczony, tym bardziej się uśmiechał. Nigdy nie zapomnę, gdy po ciężkiej pracy na siłowni prężył z dumą mięśnie i śmiał się, że teraz to z Niego będzie "prawdziwy strong man". Dla niego gra w siatkówkę to była ogromna frajda, po prostu cieszył się tym co ma, tym co osiągnął. Pamiętam, gdy wrócił w lipcu po ślubie z Agnieszką, z jaką dumą obnosił się z obrączką na palcu. Wtedy powiedział mi, że złapał Pana Boga za nogi. Jest szczęśliwie zakochany, robi to co lubi i, jak dodawał żartobliwie, jeszcze Mu za to płacą. Gdy żegnałem się z nim na lotnisku Okęcie po powrocie z mistrzostw Europy dał mi na pamiątkę swoją koszulkę i rzucił na odchodne: "będziesz miał fajny prezent dla kogoś". Nie sądziłem, że nie dam jej nikomu, ale to przecież Jego koszulka." Piotr Boruch, kierownik reprezentacji Polski seniorów Zobacz galerię zdjęć "Arkadiusz Gołaś - wspomnienie"