Los zaplanowanych na 19-24 sierpnia zawodów na Mazurach stał w ostatnich tygodniach pod znakiem zapytania. Organizatorzy rozważali rezygnację z powodu problemów finansowych. Dowgiałło przyznał wówczas, że w budżecie potrzebnym do przeprowadzenia turnieju, który wynosi 2,5 mln zł, brakuje miliona. "Wciąż potrzeba jeszcze 300-400 tysięcy złotych, ale nie są to pieniądze niemożliwe do zdobycia. Potwierdziliśmy już, że impreza się odbędzie i nie ma odwołania. Sprawa rozstrzygnęła się po rozmowach z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej. Dostaliśmy zapewnienie, że możemy liczyć na wsparcie dwóch firm, co znacząco ułatwi nam zadanie" - powiedział dyrektor zawodów. Jak dodał, po ukazaniu się w mediach pierwszych informacji o niepewnym losie organizowanego od lat nad jeziorem Szeląg Mały Grand Slamu wiele firm zadeklarowało chęć współpracy i pomocy. "Teraz postaramy się do nich dotrzeć. Jeśli nie uda się pozyskać nowych sponsorów, to będziemy musieli wyłożyć wspomnianą kwotę sami" - zaznaczył. Dowgiałło ocenił, że przyjęty budżet nie pozwoli na zorganizowanie turnieju z takim rozmachem jak np. ubiegłoroczne mistrzostwa świata w "plażówce", które także odbyły się w Starych Jabłonkach. "Postaramy się jednak, żeby było podobnie jak podczas turnieju World Tour sprzed dwóch lat" - zapewnił. Na pytanie, czy spodziewa się, że w przyszłości stale będą problemy ze zgromadzeniem potrzebnej do zorganizowania turnieju sumy, odparł, że nigdy nie jest łatwo. "W tym roku na pewno przegraliśmy z MŚ w siatkówce halowej i to w tamtym kierunku nastąpił "odpływ" pieniędzy. Całościowo jednak patrząc, znaczenie w takiej sprawie ma wiele czynników" - zaznaczył. Dyrektor mazurskiej imprezy dodał, że zainteresowanie decyzją w sprawie imprezy wyrażali też zawodnicy z różnych stron świata, którzy mieli okazję uczestniczyć już w tym turnieju. "Wysyłali maile, dopytując, skąd się wzięły problemy i jak mogą pomóc. Pisali też nieraz kibice. To potwierdzenie, że jest dla kogo organizować to wszystko" - podkreślił.