W poprzednim sezonie Perugia po sześciu latach przerwy wywalczyła drugie w historii klubu mistrzostwo Włoch. Do tytułu poprowadził ją trener Angelo Lorenzetti, który zrobił z drużyny wręcz maszynkę do wygrywania. Kapitalną serię jego siatkarze kontynuowali w tym sezonie. Przez 15 kolejek byli niepokonani w rozgrywkach włoskiej SuperLegi. Do tego sięgnęli po Superpuchar Włoch, mają na koncie komplet pięciu zwycięstw w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Właściciel klubu Gino Sirci pod koniec ubiegłego roku opowiadał włoskim mediom o tym, że jego drużyna ma "nową filozofię", która nie opiera się już na pojedynczych gwiazdach. Te wypowiedzi można było też odebrać jako szpilkę w Wilfredo Leona, o którym zresztą Sirci we wspomnianym wywiadzie wspominał. Polski przyjmujący pożegnał się z klubem minionego lata, był kapitanem drużyny. "Posiadanie większej liczby zawodników na najwyższym poziomie pozwoliło nam lepiej radzić sobie z trudnymi momentami, nawet gdy ktoś był w złej formie lub nie był dostępny do gry. Dzisiaj skupiamy się na sumie jakości, która prowadzi do wyników, a nie na pojedynczym elemencie" - podkreślał Sirci. Tyle że w nowym roku los postanowił nieco zadrwić ze słów włoskiego biznesmena. Jego drużyna wyraźnie wyhamowała, na co złożyły się właśnie problemy jej ważnych zawodników. Jego zespół już tracił nadzieję. I wtedy wkroczył Wilfredo Leon Perugia przestała błyszczeć. Nie pomógł nawet Kamil Semeniuk W niedzielę Perugia przegrała drugie spotkanie z rzędu. Po porażce z Itasem Trentino sprzed tygodnia tym razem siatkarze Lorenzettiego nie sprostali Cucine Lube Civitanova, czyli trzeciej aktualnie ekipie SuperLegi. Perugia nie poddała się łatwo, trzy sety były wyrównane, a drugi - wygrany przez zespół Kamila Semeniuka 29:27 - trwał aż 42 minuty. W czwartej partii Lube wygrało już jednak zdecydowanie, pokonując ostatecznie rywali 3:1. W drużynie mistrzów Włoch pełne spotkanie rozegrał Semeniuk. Polak nie miał łatwo w ataku, gdzie skończył 38 procent piłek. Lepiej było w przyjęciu - zakończył spotkanie z pozytywnym przyjęciem na poziomie 53 procent. Łącznie zdobył 10 punktów, wszystkie atakiem. Liderem Perugii w ofensywie był Jesus Herrera, który zanotował w niedzielę aż 19 punktów. Tyle że na rywali z czołówki ligi włoskiej to wciąż za mało. Na wynikach Perugii z pewnością piętno odcisnęły kontuzje. O ile bowiem Semeniuk cały czas jest dostępny do gry, to wokół reprezentanta Polski piętrzą się problemy. W trakcie meczu z Trentino kontuzji doznał Ołeh Płotnicki - Ukrainiec ma kłopoty ze ścięgnem podkolanowym. W dwóch ostatnich spotkaniach, w Lidze Mistrzów i SuperLedze, Lorenzetti nie miał też do dyspozycji atakującego Wassima Ben Tary. Po drugiej porażce z rzędu Perugia co prawda pozostaje na czele tabeli SuperLegi, to jednak czuje na plecach oddech rywali. Trentino traci do niej tylko dwa punkty, a ma o mecz rozegrany mniej. W dodatku problemy dopadły drużynę tuż przed rywalizacją o kolejne trofeum. 25 stycznia rozpocznie turniej finałowy Pucharu Włoch. W półfinale rywalem Perugii będzie Rana Werona. W ewentualnym finale dzień później będzie czekać zwycięzca rywalizacji Trentino z Lube. Co za seria Bartosza Kurka. Dla rywali był nieuchwytny