Andrzej Klemba, Interia.pl: Nie przypominam sytuacji, by w jednym czasie polscy siatkarze i siatkarki byli lepsi od włoskich. Coś się dzieje z waszą siatkówką? Alessandro Chiappini, trener ŁKS Commercecon: Sytuacja w kadrze kobiet i mężczyzn jest zupełnie inna. Rzeczywiście słyszy się wiele narzekań na reprezentację pań. Nie jestem jednak w zespole i nie znam sytuacji od podszewki. Pech zaczął się jednak od tego, że na turniej kwalifikacyjny przyjechaliśmy do Polski bez rozgrywającej, która doznała kontuzji. To mocno wpłynęło na drużynę. Poza tym wasza reprezentacja Polski kobiet jest silna i ja to wiem od wielu lat. W kadrze nie było też Pauli Egonu, która nie potrafi się dogadać z trenerem Davide Mazzantim. Szkoleniowiec straci pracę a ona wróci do kadry? - Nie wiem dokładnie, co się między nimi wydarzyło, ale jest sporo chaosu. Myślę, że kadra jest otwarta przed każdą zawodniczką. Wygląda na to, że związek chce rzeczywiście zmienić trenera Mazzantiego. Być może też ze względu na tę sytuację. W najbliższym czasie to się powinno wyjaśnić. Włoszki pojadą na igrzyska olimpijskie? - Nie udało się zakwalifikować poprzez turniej w Łodzi, ale nasza reprezentacja jest wysoko w rankingu. Dobry występ w Lidze Narodów sprawi, że pojadą do Paryża. Daję na to 95 procent szans. Ma pan w ŁKS Commercecon młode zawodniczki Julitę Piasecką i Aleksandrę Grykę. Trener reprezentacji mówi o nich, że to przyszłość polskiej kadry. Zgadza się pan? - Julita i Ola cały czas się rozwijają i są coraz lepsze. Rzeczywiście w przyszłości mogą stanowić o sile kadry narodowej. Już w poprzednim sezonie pokazywały spore umiejętności. Jeśli skupią się na siatkówce, mają wszystko, by grać w reprezentacji. Wróćmy do mężczyzn. Jak przyjęto porażkę w finale mistrzostw Europy? - Jeśli chodzi o męska reprezentację Włoch, to jest to zespół, który wciąż się rozwija. W drużynie jest wielu młodych siatkarzy. Polska to dużo bardziej dojrzały zespół. Macie szerszą kadrę i po prostu więcej zawodników, którzy mogą wejść na boisko i reprezentują odpowiednio wysoki poziom. Tego doświadczenia zabrakło w finale mistrzostw Europy i Polska zasłużenie zdobyła złoto. We Włoszech srebro przyjęto jako sukces, choć oczywiście zawsze boli porażka w decydującym meczu. Nie było rozczarowania, że przegraliście złoto w Rzymie? - Nie zawsze własna hala pomaga. Przekonała się też o tym reprezentacja Polski podczas mistrzostw świata rok temu. Presja czasem pomaga, ale może mieć też negatywny wpływ i wszystko popsuć. Widać było, że ich głowy nie są otwarte i nie wytrzymali ciśnienia. W tym momencie Polska jest silniejsza od Włoch. Wydaje mi się, że jest w ogóle najsilniejsza na świecie. Dlatego nie byliśmy rozczarowani srebrem, bo przegraliśmy z tak dobrym zespołem. Po czterech meczach turnieju kwalifikacyjnego Włosi są poza czołową dwójką, która wywalczy bilety do Paryża. - Kadra panów ma spory problem. Przegrali z Niemcami i teraz przed nimi trzy bardzo trudne mecze. Muszą wszystkie wygrać, by awansować na igrzyska. Ewentualnie im też zostanie droga awansu dzięki rankingowi FIVB. Pan był ostatnio także trenerem reprezentacji Węgier kobiet. Co dalej? - Podpisałem kontrakt na rok, w trakcie którego mieliśmy się poznać. Wkrótce ma zebrać się zarząd węgierskiego związku, ja przekazałem pomysły, w jakim kierunku powinien iść rozwój tamtejszej siatkówki. Słyszałem, że byli zadowoleni z mojej pracy, więc na razie czekam na rozwój wydarzeń. Rozmawiał Andrzej Klemba