Andrzej Klemba: Najpierw porozmawiajmy o lidze - w pierwszym meczu finału gładko przegraliście 1:3, a do tego w dwóch setach Developres Rzeszów was rozbił. Skąd to się wzięło? Alessandro Chiappini, trener ŁKS Commercecon: Po tej porażce usiedliśmy z drużyną i próbowaliśmy przeanalizować, co się stało. Całkowicie straciliśmy kontrolę nad meczem i nad swoim umiejętnościami. Trudno nam było stwierdzić, skąd to się wzięło. Może presja zewnętrzna, a może ciśnienie wewnątrz zawodniczek to spowodowało. Rozmawialiśmy z nimi, próbowaliśmy na nie wpłynąć, tymczasem w drugim meczu znów pierwszego seta przegraliśmy wysoko. To jednak za co cenię zespół, to stabilność mentalna. Nigdy w drużynie nie było dramatu, że coś się nie idzie. Ja też zachowuję spokój, bo jeśli będę nerwowy, to udzieli się zawodniczkom i do niczego nie dojdziemy. To nie pomoże drużynie przezwyciężyć problemów czy grać lepiej. Musimy wierzyć w swoje umiejętności. W trakcie sezonu zdarzały się mecze, w których nie działo się dobrze, ale nigdy się nie poddawaliśmy. Nawet kiedy w Lidze Mistrzyń mierzyliśmy się z Fenerbahce czy Vakifbankiem, nie było strachu. Nie stresowało nas, gdy rywalki uciekły, tylko walczyliśmy do końca. W trakcie meczu w rozmowach z zawodniczkami potrafi pan w jednym zdaniu wpleść słowa w trzech językach. W trakcie piątego meczu finału podsłuchano jak mówi pan "K....a mać, andiamo girls". Czyli mówiąc łagodnie: "Cholera, do boju dziewczyny". W czwartym meczu finałów w tie breaku przegrywaliście już 8:12, ale wygraliście. - Czasami musisz wstrząsnąć drużyną i użyć do tego mocnych słów. Ważne, żeby pomogło. Podczas czasu powiedziałem dziewczynom co mają zrobić i za chwilę będziemy mieli dobre ustawienie z wysokim blokiem oraz dwiema dobrze serwującymi zawodniczkami. Będziemy w stanie to odrobić. I przez ostatnie pięć minut zagraliśmy perfekcyjną siatkówkę. Wygranie mistrzostwa nie przyszło łatwo. Jakie były największe problemy ŁKS w trakcie sezonu? - Największe kłopoty to kontuzje podstawowych zawodniczek. Najpierw wypadła Klaudia Alagierska-Szczepanik, a już w trakcie finałów Zuzanna Górecka. Ich brak mocno odbił się na zespole. To są jednak momenty, w których drużyna może udowodnić swoją wartość, a zawodniczki, które są trochę w cieniu, wziąć na siebie odpowiedzialność. Jestem bardzo dumny z tego jak zespół zareagował. Te problemy sprawiły, że drużyna jeszcze mocniej się zjednoczyła. Porażki to część sportu i nie mogą sprawić, że po przegranej zakopujemy się w ziemi. Trzeba ja po prostu przyjąć i pracować, by zdarzały się jak najrzadziej. Stabilność naszej gry mimo kontuzji bardzo mnie ucieszyła. Na ławce rezerwowych miał pan młode zawodniczki Olę Grykę i Julitę Piasecką, które potrafiły zastąpić kontuzjowane siatkarki. - Zawsze w nie wierzyłem. Na początku sezonu robiliśmy sporo rotacji w składzie, właśnie po to, by one zdobywały doświadczenie. Wydawało nam się, że może się zdarzyć taka sytuacja, kiedy będziemy ich bardziej potrzebować i mieliśmy rację. W trakcie sezonu obie bardzo się rozwinęły, a to też dlatego, że podczas treningów rywalizacja była bardzo zacięta. Rozpoczyna się sezon reprezentacyjny. Rozmawiał pan ze Stefano Lavarinim przed powołaniami do reprezentacji Polski zawodniczek ŁKS? - Tak, jesteśmy w kontakcie. Rozmawiamy o siatkarkach, które mam w drużynie. Czasem wymieniamy wiadomości, by był na bieżąco co u nich słychać. Oprócz zawodniczek, które już mają sporo doświadczenie w reprezentacji, jak Kamila Witkowska czy Górecka, powołane do kadry zostały też młode Gryka i Piasecka. To nagroda za dobrą grę w lidze? - Sezon reprezentacyjny będzie bardzo intensywny, dlatego trener potrzebuje szerokiej kadry. Ola w końcówce sezonu zmagała się z urazem stopy, bo od kontuzji Klaudii właściwie grała non stop. Kamila miała przeciążenia w plecach, ale też musiała zacisnąć zęby. Reprezentację Polski czeka mnóstwo meczów w Lidze Narodów, mistrzostwach Europy i kwalifikacjach olimpijskich. Trener będzie musiał rotować składem i nawet wybrać, które rozgrywki poświęcić na testowanie różnych rozwiązań. Siatkówka w Polsce jest bardzo popularna i są spore oczekiwania wobec reprezentacji. Jest wiele talentów, ale czasem w klubach grają mniej i brakuje im międzynarodowego doświadczenia. Oczywiście dużo można osiągnąć na treningach zwłaszcza, kiedy rywalizacja jest zacięta, ale osobowość zawodnika wykuwa się podczas spotkań. Dlatego szansa w reprezentacji może być dla nich kluczowa w rozwoju. W Polsce odbędzie się turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Miejsca są dwa, a oprócz Polski są m. in. Włochy, Stany Zjednoczone czy Niemcy. - Sprawa awansu jest otwarta. To będzie zakończenie sezonu reprezentacyjnego, dlatego tak ważne będzie dobre przygotowanie zespołu. Trenerzy będą testować, eksperymentować, by drużyna była w formie właśnie na ten turniej. Brak Góreckiej i Alagierskiej to duże osłabienie reprezentacji? - Bardzo duże. To zawodniczki, wokół których można budować podstawowy skład reprezentacji. Trudno będzie znaleźć zastępczynie o podobnych możliwościach. Klaudia w tym sezonie świetnie blokowała. Dawno kogoś nie widziałem w takiej dyspozycji. Do tego dobrze zagrywała i atakowała. Zuza Górecka to jedna z nielicznych zawodniczek, która ma tak wielkie umiejętności zarówno w przyjęciu, jak i w ataku. Nie jest wysoka, a znakomicie skacze. Jest świetna właściwie w każdym elemencie. Była bardzo ważna dla drużyny i mam nadzieję, że uda się ją zastąpić, choć rzeczywiście trudno znaleźć polską zawodniczkę o podobnej charakterystyce. Brak tych zawodniczek to ogromna strata dla kadry. Pewnie nie miałby nic przeciwko, gdyby na igrzyska awansowały Polska i Włochy. Tylko co ze Stanami Zjednoczonymi? - Dla USA liczą się tylko igrzyska olimpijskie i nawet mistrzostwa świata traktują jako jeden z punktów przygotowań. Dlatego Amerykanki przyjadą do Polski w doskonałej formie i będą niezwykle trudnym rywalem. Wszystko jednak jest możliwe. Pan nadal będzie trenował ŁKS? - Mam kontrakt i zostaje na kolejny sezon, choć teraz przez kilka miesięcy będę skupiony na pracy z reprezentacją Węgier. Po mistrzostwach Europy wrócę jednak do Łodzi. A co ze składem zespołu? Kiedy wrócą Alagierska i Górecka? - Chcieliśmy nie zmieniać za wiele, ale kontuzje to jeden z czynników, że muszą być zmiany w kadrze. Julita Piasecka miała propozycję z Bielska-Białej, ale zostaje z nami. W tym sezonie dostawała trochę szans, ale w kolejnym będzie grała więcej i będzie mogła się wykazać. Trudniej będzie zastąpić kontuzjowane zawodniczki. Klaudia wróci może na przełomie listopada i grudnia. Zuza dopiero w nowym roku. Długo będzie ich nam brakowało. Nie szukaliśmy dla niech zastępstwa, ale będziemy musieli. Nie będzie to łatwe, bo wiele zawodniczek, zwłaszcza polskich, ma już kontrakty na kolejny sezon. Jak choćby Martyna Grajber-Nowakowska, która według pogłosek jest po słowie z Chemikiem Police. Musimy się na tym skupić w najbliższych dniach. Chciałem pozyskać Paulinę Damske, bo lubię pracować z takimi zawodniczkami. Podobnie jest z Olą Gryką, Julitą Piasecka, Anastazją Hryszczuk czy Natalią Dróżdż. Ta ostatnia zrobiła ogromny postęp, dlatego chcieliśmy ją zatrzymać i przestawić na środkową bloku. Mam motywację, by pracować z młodymi siatkarkami. Często jest tak, że one mają umiejętności, które można rozwinąć jak przygotowanie fizyczne, taktyczne czy technika, ale brakuje im pewności siebie.