Drużyna Oli Przybysz zrehabilitowała się za niedzielną porażkę z Dimeglio Brums Busto Arsizio 0:3. Duży wkład w wygraną Rebecchi miała reprezentantka Polski. Ola Przybysz rozegrała znakomity mecz zdobywając aż 21 punktów (17 w ataku, 2 blokiem i 2 bezpośrednio z pola zagrywki). Dwukrotna mistrzyni Europy dobrze radziła sobie także w przyjęciu serwisu rywalek (skuteczność 68 proc.). - Przedostatni mecz w pierwszej rundzie rozgrywek rozpoczęłyśmy bardzo nerwowo. Wynikało to być może z tego, że po ostatniej porażce chciałyśmy od razu wygrać - powiedziała Ola Przybysz dla INTERIA.PL. - To rywalki na początku seta zdobył 4-punktową przewagę i utrzymywały ją do stanu 21:17 i 23:19. W tym momencie o czas poprosił nasz trener i po wejściu za boisko "wzięłyśmy się" do roboty. Doprowadziłyśmy do wyrównania 24:24 i po dramatycznej końcówce wygrałyśmy do 27 - stwierdziła polska przyjmująca. - Drugi set był bardzo podobny do pierwszego. Zespół Pavia bronił bardzo dobrze, przez co ciężko było zdobyć punkt. Znowu zacięta końcówka okazała się szczęśliwa dla nas. Mogłyśmy się cieszyć z prowadzenia 2:0 w meczu. Jednak zespół przeciwnika nie miał zamiaru się poddawać. W trzecim secie prowadziłyśmy tylko na początku (do stanu 8:6). Później inicjatywę przejął przeciwnik i nie oddał jej do końca tej partii, wygrywając do 21. Głównie za sprawą mocnej zagrywki i dobrej gry młodej, leworęcznej Valentiny Tirozzi - podkreśliła Ola Przybysz. - W ostatnim secie wyszłyśmy na parkiet bardzo skoncentrowane. Objęłyśmy szybko prowadzenie 8:5, 16:8 i myślałyśmy, że będzie łatwo dowieźć tę przewagę do końca. Gospodynie jednak był innego zdania. Po raz kolejny ich zagrywka przysporzyła nam dużo problemów i przewaga zmniejszyła się do 4 punktów. W tym momencie dwa udane bloki Laury Nicolini i dwa skuteczne ataki zadecydowały o zwycięstwie w secie i całym meczu 3:1 - zakończyła reprezentantka Polski. Wynik: Riso Scotti Pavia - Rebecchi Rivergaro 1:3 (27:29, 24:26, 25:21, 19:25).