Polska reprezentacja od 25 września walczy we Włoszech w mistrzostwach świata. W pierwszej rundzie odnieśli trzy zwycięstwa (nad Kanadą, Niemcami i Serbią). Drugą fazę rozpoczęli od porażki z Brazylią 0:3. "Niewiele było snu w ciągu tego tygodnia. Nie sposób zasnąć. Jak się wraca do pokoju emocje są zbyt duże. Najgorzej było po meczu z Serbią. Oko zmrużyłem dopiero o trzeciej w nocy, a za chwilę czekała nas podróż z Triestu do Ankony. To straszne uczucie, kiedy leży się w łóżku, ma się świadomość tego, że trzeba spać, a nie wychodzi" - dodał przyjmujący PGE Skry Bełchatów. Podobnie było cztery lata temu w Japonii. "Wtedy spaliśmy po cztery, pięć godzin i nam to wystarczało. Człowiek jest w takim transie, ma tak wysoki poziom adrenaliny, że wszystko trzyma do późnych godzin nocnych. Nie czuje się zmęczenia" - przyznał. Najgorsze są dla siatkarzy chwile, gdy turniej się kończy. "Nagle całe ciśnienie opada. Wtedy potrzebujemy czasami nawet dwóch, trzech tygodni by normalnie zacząć funkcjonować, wrócić do codzienności. Tutaj jesteśmy ograniczeni do ściśle obowiązującego harmonogramu - śniadanie, trening, hotel, obiad, hala, mecz, odprawa. Wszystko przez parę dni, a czasami i tygodni wygląda tak samo" - dodał. "Czy nie przeszkadza nam takie życie? Nie myślimy o tym. Gdy zaczyna się turniej nastawiamy się na to psychicznie. Przyjechaliśmy tutaj grać w siatkówkę i mamy konkretny cel. Wszyscy sobie zdajemy sprawę z tego o co walczymy i trzymamy się zasad. Wtedy nikt nie narzeka" - zaznaczył Winiarski. W piątek o godz. 17.00 w Ankonie polscy siatkarze rozegrają spotkanie z Bułgarią. By myśleć o awansie do trzeciej rundy mistrzostw świata nie tylko muszą ich wysoko pokonać, ale również liczyć na ich sobotnią porażkę z Brazylią. Zapraszamy na relację na żywo z meczu Polska - Bułgaria!