To mógł być historyczny mecz dla niemieckiej kadry. Dotąd nigdy - poza sukcesami NRD - nie dotarła do czołowej czwórki igrzysk olimpijskich. Do tego sukcesu mógł ją wprowadzić Michał Winiarski, ale jego zespół nie wykorzystał szansy. Francuzi uciekli spod topora i to oni powalczą z mistrzami świata o olimpijski finał. W spotkaniu nie brakowało jednak kontrowersji. Przed meczem w hali wybrzmiała odśpiewana tysiącami gardeł "Marsylianka", ale to Niemcy od pierwszych akcji prezentowali się znakomicie. Kiedy błąd w ataku popełnił Jean Patry - przekroczył linię trzeciego metra, a był w drugiej linii - podopieczni Winiarskiego prowadzili 8:4. Ta przewaga tylko rosła, po tym, jak Anton Brehme zatrzymał blokiem Earvina Ngapetha, wynosiła już sześć punktów. Kulą u nogi Francuzów były błędy w polu serwisowym. Po niemieckiej stronie skuteczny był Georg Grozer, który zdobył w pierwszej partii siedem punktów. Decydującą akcję wykończył jednak Moritz Karlitzek, ustalając wynik na 25:18. Bartosz Kurek zabrał głos po historycznym triumfie. Ledwo mógł mówić Georg Grozer rozstrzygnął końcówkę. Ale potem Francuzi wrócili do żywych W drugim secie siatkarze od początku obdzielali się mocnymi razami. Asem serwisowym popisał się Karlitzek, tym samym odpowiedział Antoine Brizard. Szalę na swoją stronę zaczęli jednak przechylać gospodarze. Liderem drużyny w ofensywie został Trevor Clevenot, Francja prowadziła już 17:13. Ale właśnie w tym momencie jej przewaga zaczęła topnieć. W końcówce Niemcy obronili dwie piłki setowe i doprowadzili do gry na przewagi. Ta była nie tylko emocjonująca, ale też stała na świetnym poziomie. W końcu przebudził się Ngapeth, który zdobył ważne punkty dla Francji. Ale kluczowe okazało się zagranie Grozera - po jego ciosie z pola serwisowego Niemcy wygrali 28:26. Francuzi stanęli pod ścianą. A przecież przed własną publicznością chcieli powtórzyć sukces sprzed trzech lat, gdy zdobyli olimpijskie złoto. "Wygraliśmy w Tokio, to było coś niewiarygodnego. Ale teraz bronimy tytułu w domu, przed własnymi kibicami. To będzie coś wyjątkowego" - zapowiadał w rozmowie z Interią jeszcze przed startem igrzysk Nicolas Le Goff, środkowy francuskiej kadry. By ratować nadzieje na medal, trener Francuzów Andrea Giani zdecydował się zmienić atakującego. Na trzecią partię wyszedł 24-letni Theo Faure, na ławce pozostał Patry. Do gry włączył się też francuski blok i mistrzowie z Tokio prowadzili 10:7. Wystarczyła jedna przerwa na żądanie Winiarskiego, by Niemcy odzyskali przewagę i doprowadzili do remisu. Goście świetnie prezentowali się w obronie, ale Francja jeszcze raz odpowiedziała blokiem i prowadziła 18:15. Tych strat Niemcy już nie odrobili, Francuzi zwyciężyli 25:20. Kontrowersje w tie-breaku. Czerwona kartka dla niemieckiego środkowego W czwartym secie gra ponownie się wyrównała, prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Z czasem jednak to Francuzi zbudowali sobie minimalną przewagę i byli w stanie już utrzymać już do końca seta. W grze pomagał Faure, a Niemcom jakby zaczynało brakować sił. Opadł z nich Grozer, przez co zmalał jego udział w ataku. Ostatecznie Francja wygrała 25:21, a set zakończył się awanturą - Niemcy nie zgadzali się z decyzją arbitra w ostatniej akcji. Z sędzią Jurajem Mokrym długo dyskutował zwłaszcza niemiecki rozgrywający Lukas Kampa. W tie-breaku nadal lepiej prezentowali się gospodarze. Szybko odskoczyli rywalom, przy zmianie stron prowadzili 8:4. Po chwili punkt zdobyli Niemcy, Tobias Krick długo spoglądał na drugą stronę, a sędzia... ukarał go czerwoną kartką. To wywołało kolejne dyskusje, ale też oznaczało dodatkowy punkt dla Francji. Ale też najwyraźniej zmobilizowało Niemców, bo po chwili zmniejszyli przewagę rywali do punktu. Ostatecznie Francja prowadzenia jednak nie oddała, zwyciężyła 15:13. W olimpijskim półfinale Francuzi zmierzą się z Włochami. Mistrzowie świata mieli problemy z Japonią, ale ostatecznie pokonali ją 3:2. Trzecim półfinalistą jest reprezentacja Polski, czwartego wyłoni mecz USA - Brazylia.