PGE Skra Bełchatów do tej pory fatalnie gra w polskiej lidze i jest coraz dalej od play-off, co nie zdarzyło się tej drużynie od ponad 20 lat. Na razie nie pomogła ostatnio zmiana trenera i przyjście Andrei Gardiniego. W weekend przegrała po raz piętnasty w tym sezonie. Za to zaskakująco dobrze bełchatowianie spisują się w europejskich pucharach. Poradzili sobie już z czterema rywali. Teraz w walce o półfinale Pucharu CEV zmierzyli się z CEZ Karlovarsko, który odpadł z Ligi Mistrzów. Walka z mistrzem Czech w pierwszym secie była wyrównana, ale to dlatego, że proste błędy popełniali siatkarze Skry. Gospodarze prowadzili już 21-17 i 24-21, ale Skra odrobiła dwa punkty i miała w piłkę w powietrzu. Wtedy Filippo Lanza wpadł jednak w siatkę. "Totalne zagubienie PGE Skry" Drugi set zaczął się obiecująco (4-1), ale szybko do głosu doszli rywale. Po szkolnym błędzie Matuesza Bieńka prowadzili 8-6. - To jest totalne zagubienie Skry - mówili komentatorzy. Szkoleniowiec Skry wziął czas, ale przewaga się utrzymywała. Bełchatowianie próbowali wzajemnie się pobudzać po zdobytych punktach - najmocniej zagrzewał Karol Kłos. Długo nie mogli jednak przełamać rywala. W końcu po bloku Mateusza Bieńka był remis (15-15). Od tej pory trwała zacięta walka punkt za punkt. Piłki setowe miało jednak CEZ i wykorzystało czwartą. Skra była postawiona pod ścianą i trzecią partię zaczęła bardzo dobrze. Po zbiciu Atansijevicia prowadzili 8-4. Zamiast pójść za ciosem, nie wykorzystywali łatwych okazji do zdobycia punktów. Na szczęście dobrze grał Lukas Vasina i dołożyli też blok. Trener CEZ wziął czas, ale po ataku Kłosa i szczęśliwym asie Bieńka było 15-7. W tym secie bełchatowianie rozbili rywali. Czwarta patia od początku była zacięta - co chwilę był remis. Przy 10-10 bełchatowianie wygrali bardzo długą akcję, ale rywale też nie odpuścili. W końcu goście wygrali dwie akcje z rzędu i po bloku Bieńka wygrywali 13-11. Po kolejnej udanej akcji na siatce, tym razem Kłosa (17-14) trener CEZ wziął czas. Dobra zagrywka, mocne zbicia pozwoliły utrzymać przewagę i doprowadzić do tie breaka. Tie break lepiej rozpoczęli gospodarze - po pojedynczym bloku na Kooyu prowadzili 3-0. Bełchatowianie znów grali jak na początku meczu - popełniali mnóstwo błędów. Przy zmianie stron tracili pięć punktów. Nie załamali się - błyskawicznie zniwelowali przewagę i nadzieje odżyły. Wtedy jednak Czesi się obudzili - wygrali trzy kolejne akcje i tego już nie wypuścili z rąk. CEZ Karlovarsko - PGE Skra Bełchatów 3-2 (25-23, 27-25, 13-25, 21-25, 15-11) Skra: Łomacz, Bieniek, Kooy, Atanasijević, Kłos, Lanza oraz Gruszczyński (libero), Vasina, Janus, Mitić, Rybicki