Zespół z Gdańska rozpoczął spotkanie bez kontuzjowanego Lukasa Kampy, którego w szóstce zastępował Kamil Droszyński. Przyjezdni zaczęli jednak od mocnego uderzenia, prowadzili dwoma punktami. PGE GiEK Skra szybko odrobiła jednak straty, dużo piłek od Grzegorza Łomacza otrzymywał serbski przyjmujący Miran Kujundzić. Prowadzenie przechodziło jednak z rąk do rąk i o wszystkim zdecydowała gra na przewagi. Przy stanie 23:23 błąd popełnił Amin Esmaeilezhad, bohater dwóch pierwszych spotkań bełchatowian. Po stronie gości bardzo dobrze w ataku radził sobie Jakub Czerwiński, ale decydujący okazał się blok Trefla. Kiedy zatrzymali nim atak Żigi Sterna, wygrali seta 27:25. Drugą partię lepiej rozpoczęli gospodarze. Szybko objęli prowadzenie 7:4, ale równie prędko goście doprowadzili do wyrównania. Trener PGE GiEK Skry Gheorghe Cretu zdecydował się na zmianę środkowego, na boisku pojawił się Michał Szalacha. I z czasem bełchatowianie odbudowali przewagę. Przy stanie 19:16 dla Skry trener gości Mariusz Sordyl poprosił o przerwę. To nie powstrzymało jednak rywali. Tym razem Stern nie zawiódł i to jego atak przypieczętował wygraną bełchatowian 25:22. Może przyćmić Kurka i Leona. Nowy gwiazdor przed przyjazdem pytał o Polskę PlusLiga. Trefl Gdańsk znów poległ w tie-breaku, PGE GiEK Skra Bełchatów niepokonana Bełchatowianie po zmianie trenera i mocnym przebudowaniu drużyny rozpoczęli sezon znakomicie. Drużyna pod wodzą Cretu zgarnęła w dwóch pierwszych meczach komplet punktów. Co innego gdańszczanie, którzy dwa razy przegrali. Mimo wszystko powodów do rwania włosów z głowy nie było, bo obie porażki przyszły dopiero po tie-breakach. Przegrana druga partia piątkowego spotkania najwyraźniej pobudziła zresztą gości. Trzecią zaczęli bowiem świetnie, od czterech wygranych akcji. Prym wiódł w nich Moustapha M'Baye, środkowy Trefla. Z czasem gospodarze nieco zmniejszyli straty, ale gdańszczanie cały czas utrzymywali prowadzenie. Punkt zagrywką zdobył dla nich Paweł Pietraszko, który świetnie radził sobie również w bloku. Przy serwisach Droszyńskiego przewaga gości wzrosła do siedmiu punktów. Skończyło się zdecydowaną wygraną Trefla 25:18, przy aż siedmiu punktach Pietraszki. Czwarty set to lepszy początek Skry, która od początku prowadziła. Rywale byli w tym secie znacznie mniej skuteczni w ataku, ale po asie serwisowym Pietraszki objęli prowadzenie 12:11. Po drugiej stronie największy ciężar ataków spoczywał na Aminie. W końcu jednak dostał wsparcie od kolegów, kiedy blok zatrzymał Czerwińskiego, bełchatowianie prowadzili już 18:15. W końcówce gospodarze nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa i sędzia zarządził tie-break. Piąty set to walka punkt za punkt do stanu 7:5 dla bełchatowian, kiedy to w ataku pomylił się Czerwiński. Po błędzie Kujundzicia w przyjęciu był remis 8:8, ale Serb w końcu sam "odpalił" w polu zagrywki i po chwili PGE GiEK Skra znów miała dwa punkty przewagi. Ale nie utrzymała jej do końca - po zagrywce rezerwowego Rafała Sobańskiego goście doprowadzili do remisu 13:13. Dwie ostatnie akcje wygrali jednak bełchatowianie, decydujący punkt zdobywając blokiem. Nagroda dla MVP spotkania ponownie powędrowała do Amina.