Przypomnijmy najpierw szersze tło. Od sezonu 2022/2023 rywalizacja w PlusLidze odbywa się w formacie 16-zespołowym. To oznacza konieczność rozegrania aż 30 kolejek w sezonie, co w połączeniu z wyjątkowo rozciągniętym sezonem reprezentacyjnym jest olbrzymim obciążeniem fizycznym dla zawodników. Ci od miesięcy narzekali na przemęczenie i dokuczające im kontuzje. 28 listopada 2023 roku odbyło się Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy PlusLigi, którego najważniejszym punktem było głosowanie w sprawie zmniejszenia liczby uczestników rozgrywek. Zgodnie z oczekiwaniami zdecydowano o powrocie do starego formatu z 14 zespołami, choć niektórzy postulowali redukcję nawet do 12 lub 10 drużyn. Zmiany wejdą w życie od sezonu 2025/2026, ale w środowisku już teraz zaczęło robić się gorąco. Co w pełni zrozumiałe - nikt nie chce wypaść z elitarnego grona. PlusLiga: W mniejszych klubach robi się nerwowo Najlepsze kluby, które zresztą opowiadały się za zmniejszeniem PlusLigi, nie mają powodów do zmartwień. Zgoła inaczej mają się natomiast sprawy wśród ekip, które regularnie drżą o pozostanie w stawce, i to nawet przy 16 uczestniczących zespołach. Kiedy miejsc będzie tylko 14, rywalizacja stanie się jeszcze trudniejsza. Nerwowość już jest widoczna w kuluarach. Za kulisami narodził się bowiem pomysł, aby wyrzucić z PlusLigi ukraiński klub, Barkom-Każany Lwów, który tym samym zająłby miejsce jednego ze spadkowiczów. To uratowałoby los którejś polskiej ekipie. Z prośbą o komentarz zwróciliśmy się do Artura Popki, prezesa PLS. Zaskakujące spekulacje wokół Mateusza Bieńka. Jest ostra reakcja. "Pozbawione sensu" - Zmniejszenie PlusLigi stało się faktem, zadecydowali o tym akcjonariusze podczas listopadowego zgromadzenia. Wiemy, że od sezonu 2025/2026 w rozgrywkach występować będzie 14 drużyn zamiast 16 jak obecnie. Jako Polska Liga Siatkówki opowiadamy się za tym, aby o składzie PlusLigi decydowały wyłącznie względy sportowe. Chcemy, żeby utrzymanie drużyny wywalczyły na boisku. Jednocześnie będziemy wsłuchiwać się w głos akcjonariuszy, którzy wypowiedzą się już podczas styczniowego zgromadzenia - powiedział sternik PLS. Lwowianie dołączyli do PlusLigi w sezonie 2022/2023. Prezes ukraińskiego klubu, Oleg Baran, zabiegał o to miesiącami, a ostateczna decyzja została podjęta niedługo po rozpoczęciu wojny przez Rosję. W założeniu dokooptowanie zagranicznego klubu miało zwiększyć wpływy rozgrywek, a także zintensyfikować polsko-ukraińskie relacje biznesowe. Barkom-Każany Lwów liczy na sportową rywalizację Teraz jednak, w obliczu redukcji ligi, pojawił się wspomniany już pomysł usunięcia Barkomu-Każany. Tyle tylko, że - jak słyszymy od naszych informatorów - nie jest to takie proste od strony formalno-prawnej. Ukraińcy, jak każdy inny klub w rozgrywkach, są bowiem akcjonariuszami PlusLigi. Reprezentant Polski zmieni barwy? To byłby prawdziwy hit transferowy - Nie da się tego zrobić ot tak. Wyrzucenie akcjonariusza ze spółki to sprawa trudna, ale nie niemożliwa. Związek potrzebuje opinii prawnej, aby wiedzieć, jakie są jego możliwości. Trzeba być przygotowanym, bo co prawda na razie pojawił się jeden konkretny głos na temat usunięcia Ukraińców, ale temat niesie się i jest głośny - mówi nam dobrze poinformowane w temacie i środowisku źródło, znające realia. Skontaktowaliśmy się z prezesem Olegiem Baranem, pytając o jego punkt widzenia. Skoro więc wywołani do tablicy zostali prezesi innych klubów, poprosiliśmy o wypowiedź jednego z nich - Kryspina Barana z Aluron CMC Warty Zawiercie. - Uważamy, że kwestia obecności klubu Barkom-Każany Lwów w PlusLidze wymaga przede wszystkim dyskusji wśród jej akcjonariuszy. Temat jest przesadnie odbierany przez przedstawicieli drużyny ze Lwowa. Przedstawianie sprawy w zero-jedynkowy sposób jest przedwczesne, ponieważ nie podejmujemy jeszcze decyzji o usunięciu lub pozostawieniu go w lidze. Argumenty, które przemawiały za dołączeniem klubu Barkom-Każany Lwów do PlusLigi, nie zdały egzaminu. Z tego powodu konieczna jest dyskusja wśród wszystkich akcjonariuszy dotycząca pomysłu na ewentualny sposób funkcjonowania tego klubu w naszych rozgrywkach - wyjaśnił włodarz ekipy z Zawiercia. PlusLiga jak Ekstraklasa? Jest taki pomysł W styczniu prezesi wszystkich klubów spotkają się na kolejnym zgromadzeniu, aby przedyskutować tę kwestię. Ukraińców czekają więc intensywne dni, w trakcie których będą musieli pracować na poziomie dyplomatycznym. Tymczasem, jak słyszymy w kuluarach, podczas najbliższego spotkania przedstawiona zostanie kolejna koncepcja w związku z redukcją PlusLigi. Chodzi mianowicie o wprowadzenie rygorystycznego podręcznika licencyjnego, znanego chociażby z rozgrywek Ekstraklasy. Przepisy miałyby regulować między innymi kwestie wielkości hali, odpowiedniego oświetlenia czy szkolenia młodzieży przez kluby PlusLigi. - Skoro potrafimy przyciągnąć na mecze siatkówki 8-9, a niekiedy nawet 12-13 tysięcy kibiców, to znaczy, że jest zapotrzebowanie na największe areny. Nie chcemy grać w kurnikach - mówi nam źródło znające realia licencyjne. Temat surowych reguł licencyjnych nie został jeszcze kompleksowo przedstawiony akcjonariuszom. Na razie to świeży pomysł, który krąży po środowisku. - Trudno jest mi to skomentować - uciął Kryspin Baran z Warty Zawiercie. Zmiany w szeregach mistrza Polski. Miały zapaść decyzje w sprawie kluczowych siatkarzy Jak ustaliliśmy, większość z szesnastu klubów miałaby problemy ze spełnieniem wszystkich wymogów, które miałyby znaleźć się w ewentualnym podręczniku. Na przykład szkolenie młodzieży z prawdziwego zdarzenia ma miejsce tylko w Jastrzębskim Węglu i Treflu Gdańsk. - Część klubów jest bardziej otwarta na współpracę z nami, część mniej. Wiadomo, że sprawa będzie budzić emocje, bo wiąże się z koniecznością przeprowadzenia wielu zmian. Chcemy jednak maksymalnie profesjonalizować rozgrywki - słyszymy z otoczenia władz polskiej siatkówki. - Myślę, że generalnie trzeba iść w tym kierunku. Trudno odmówić słuszności pomysłom, które mają rozwijać dyscyplinę - dodał Oleg Baran z lwowskiego klubu, który jednocześnie przyznał, że nie słyszał jeszcze o konkretach. W obliczu tak wielu wyzwań i koniecznych do podjęcia decyzji pewne jest tylko jedno - nadchodzące tygodnie będą w siatkarskim środowisku wyjątkowo gorące. Niezależnie od tego, jakie koncepcje ostatecznie zyskają poparcie większości, w każdym wypadku ktoś będzie niezadowolony. A to z kolei może oznaczać, że porządek, który będzie obowiązywał od sezonu 2025/2026, również nie utrzyma się na długo. Jakub Żelepień, Interia