"Widać było, że siatkarze Resovii bardzo się cieszyli ze swojego osiągnięcia. Oczywiście po porażce w decydującym spotkaniu pozostał im pewien niedosyt. Wracając z Berlinia na pewno będą się zastanawiać, czy można było zrobić coś jeszcze, ale mogą być zadowoleni. W przeciwieństwie do Skry, która nie znalazła się na podium. Kryzys w bełchatowskim zespole trwa od miesiąca" - powiedział Wspaniały. Jego zdaniem, Resovia nie miała zbytnio szansy na to, by zagrozić dobrze dysponowanemu Zenitowi Kazań. "Jest takie powiedzenie, które obowiązuje zwłaszcza w siatkówce, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Rzeszowianie zderzyli się z brutalną siłą ataku i zagrywki rywali. Zenit potwierdził, dlaczego był wskazywany jako faworyt jeszcze przed rozpoczęciem Final Four. Przy sile ognia, jaką dysponuje rosyjski klub, zwłaszcza jego trzej skrzydłowi - Wilfredo Leon Venero, Maksim Michajłow i Mathew Anderson - to chodziło tylko o jedno - żeby utrzymać piłkę w górze. Resovia starała się, ale problemy z przyjęciem przekładały się na kłopoty w innych elementach" - zaznaczył. Niektórzy eksperci podkreślali, że jednym z elementów, którym wicemistrzowie Polski mogli próbować zagrozić ekipie z Kazania była zagrywka typu flot, do której nie są przyzwyczajeni przedstawiciele rosyjskiej ekstraklasy. "Ci zawodnicy z Rzeszowa, którzy mają trudnego w odbiorze flota, stosowali go. Nie jest jednak możliwe, by inni siatkarze specjalnie na ten mecz zmienili sposób serwowania" - zastrzegł Wspaniały. Jak dodał, trzeba pamiętać, że po raz pierwszy w historii w turnieju finałowym LM wystąpiły dwa polskie zespoły, co jest powodem do zadowolenia. "U nas w kraju jest tak, że jak jest sukces, to wszyscy czekają na supersukces. Oczywiście wszyscy marzyli, by jedna z naszych drużyn zajęła pierwsze miejsce, a druga - trzecie. Pamiętajmy jednak, że w Final Four nie ma słabeuszy. Nawet Berlin Recycling Volleys, który miał być "kopciuszkiem", w sobotnim półfinale z Zenitem mógł prowadzić 2:0" - zwrócił uwagę. Były trener "Biało-czerwonych" uważa, że osiągnięcia Resovii i Skry w zakończonej w niedzielę edycji LM udowadniają, że polska liga w hierarchii krajowych rozgrywek znajduje się tuż za rosyjską. "To też dowód na to, że ubiegłoroczny triumf naszych siatkarzy w mistrzostwach świata również nie był przypadkowy. Zespoły takie jak Zenit są jednak na chwilę obecną dla naszych klubów poza zasięgiem choćby ze względów finansowych. Naszych klubów nie stać na graczy takich jak Leon, Anderson czy czołowi Rosjanie" - argumentował. Wspaniały zaznaczył, że współczuje szkoleniowcowi Skry Hiszpanowi Miguelowi Falasce, którego zespół jest obecnie w dołku. "Bełchatowianom na pewno sytuację komplikują problemy zdrowotne. Dodatkowo jak się zdarzyła jakaś porażka, to później zastąpił okres słabszej gry. Falasca to młody trener, a musi sobie poradzić z tym, bo przed Skrą walka o finał PlusLigi i w Pucharze Polski. Resovia w połowie sezonu również miała kryzys, ale wyszła z niego i teraz gra świetnie. Gdyby Skra teraz była w takiej dyspozycji jak dwa miesiące temu, to może nawet walczyłaby w Berlinie w finale, albo przynajmniej poradziłaby sobie z gospodarzami" - ocenił. W finale Final Four w Berlinie drużyna z Kazania wygrała z Resovią 3:0. Skra w meczu, którego stawką była trzecia lokata, uległa gospodarzom 2:3. Czy polskie zespoły mogły spisać się lepiej w Final Four LM? Dyskutuj!