Gdy Wagner został trenerem reprezentacji Polski, wciąż byli w niej zawodnicy, z którymi jeszcze niedawno grał lub rywalizował na boisku. Na pierwszym zgrupowaniu kadry pod jego wodzą, w czerwcu 1973 r. w Zakopanem, pojawił się jednak również jeden młokos. Wójtowicz miał wówczas niespełna 20 lat i jak na ówczesne siatkarskie standardy był jeszcze juniorem. Dlatego też był przymierzany do kadry młodzieżowej, która przygotowywała się do mistrzostw Europy. Jej trenerem był Zbigniew Rusek. W biografii Huberta Wagnera “Kat", napisanej przez Krzysztofa Mecnera i Grzegorza Wagnera, Rusek wspomina, że trener reprezentacji seniorów po prostu “porwał mu Wójtowicza" sprzed nosa. - Gdy Tomek Wójtowicz pierwszy raz przyjechał do mnie na zgrupowanie, od razu mówiłem, że ten chłopak zajdzie daleko. Ale Jurek też się nim zainteresował i po prostu zabrał go do siebie. Ja w 1973 roku zdobyłem ze swoją kadrą brązowy medal mistrzostw Europy, ale już bez Tomka. Pewnie mając Wójtowicza w składzie, mógłbym powalczyć o złoto - opowiadał Rusek. Powitanie z użyciem klapek i tenisówek. "Chrzest był bolesny" Wójtowicz w dorosłej kadrze odnalazł się błyskawicznie. - Z pewnością największy talent, jaki pojawił się w reprezentacji. Czy był najlepszym siatkarzem świata? Powiem tak. Był najlepszy na świecie, ale nie najbardziej przydatny drużynie, bo taki był Bosek - tak po latach na łamach “Sportu" Wójtowicza wspominał już sam Wagner. Pewnie dlatego od razu wstawił 20-latka do podstawowego składu To nie wszystkim w drużynie się spodobało. Edward Skorek, kapitan zespołu, cytowany na kartach “Kata" przyznaje, że Wójtowicz, czyli “cholernie utalentowany gówniarz", zagroził pozycji kilku starszych zawodników. Jak to u Wagnera, młody siatkarz nie otrzymał jednak miejsca w składzie za darmo. Po dwóch treningach nieraz zostawał w hali na dodatkowe, indywidualne zajęcia. I choć koledzy z kadry szybko przekonali się, że może wnieść do drużyny mnóstwo jakości i pomóc jej w odnoszeniu sukcesów, nie ominęło go “powitanie" w zespole. - Przyjęto mnie do ekipy według "starożytnych" obrządków przy użyciu klapek i tenisówek. Chrzest był bolesny. Wagner od razu wstawił mnie, juniora, do pierwszej szóstki. Ale pracować musiałem za dwóch (...). Ale nie skarżyłem się - opowiadał sam siatkarz. A Wagner, dopytywany przez Ryszarda Boska o dodatkowe zajęcia dla Wójtowicza, stawiał sprawę twardo: To rzadki talent, ale musi pracować. Każdy talent to leń! Mistrz oblany wodą. "Sapał jak czołg" Wójtowicz z drużyną Wagnera zdobył złoto mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Odegrał też jedną z bardziej pamiętnych ról w filmie “Kat" Witolda Rutkiewicza, który nagrywał przygotowania drużyny do igrzysk w Montrealu. W jednej ze scen to właśnie zmęczenie Wójtowicza miało dobitnie ilustrować, jak katorżnicze treningi ordynuje siatkarzom trener. - W czasie zdjęć atmosfera była luźniejsza niż na prawdziwych treningach. No i było trochę udawania. Jak filmowcom coś nie wyszło, trzeba było przecież powtórzyć ujęcie. Pamiętam, że dla lepszego efektu polali wodą Tomka Wójtowicza, żeby był bardziej spocony. Potem siedział pod drzewem i udawał niesamowicie zmęczonego, sapał jak czołg - opisywał po latach Zbigniew Zarzycki, jeden z zawodników ze “złotej" drużyny. Wójtowicz w reprezentacji Polski zadomowił się na lata. Rozegrał w niej łącznie 325 spotkań. Oprócz wygranych na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata wywalczył cztery srebrne medale mistrzostw Europy. W 2000 roku znalazł się w wybranej przez FIVB ósemce najlepszych siatkarzy XX wieku. Wybitny siatkarz zmarł w poniedziałek. Wyrazy bólu i kondolencje po jego śmierci składa całe siatkarskie środowisko. W środę w jego rodzinnym Lublinie zostanie rozegrany mecz o AL-KO Superpuchar Polski. Poprzedzi go minuta ciszy ku czci zmarłego zawodnika. Przy pisaniu tekstu korzystałem z biografii Huberta Jerzego Wagnera "Kat", napisanej przez Krzysztofa Mecnera i Grzegorza Wagnera.