To było spotkanie "młodych" klubów, które powstały w XXI wieku. Łodzianki dopiero niedawno osiągnęły "dojrzałość". Budowlani powstali bowiem w 2006 roku. Włoszki to jeszcze nastolatki - klub założono w 2012 roku. Obie drużyny pokazały się już w krajowych rozgrywkach. PGE Grot Budowlani to dwukrotny zdobywca Pucharu Polski, dwukrotny wicemistrz Polski i dwukrotny brązowy medalista. Nie jest bez szans, by w tym roku sięgnąć po pierwsze złoto. Scandicci też dwa razy zdobyły srebrny krążek, a teraz po sezonie zasadniczym są na trzeciej pozycji. Więcej zdziałały w europejskich pucharach. W 2022 roku wygrały Puchar Challange, a w 2023 Puchar CEV. Teraz chciałyby sięgnąć po najbardziej prestiżowe trofeum. Fazę grupową przeszły jak burza - z kompletem zwycięstw i bez straty seta. Nietrudno więc było wskazać zdecydowanego faworyta meczu w Łodzi. Początek był wyrównany. A gdy wydawało się, że Włoszki odskoczą (2:6), gospodynie im na to nie pozwoliły (6:6), a na dodatek po bloku Dominiki Sobolskiej-Tarasowej wyszły na pierwsze prowadzenie. Od tego momentu trwała walka punkt za punkt. To w końcu zdenerwowało trenera, bo przy stanie 14:15 poprosił o czas. Końcówkę seta lepiej rozegrały Włoszki. Najpierw blokiem zatrzymały Terry Enweonwu i wygrywały 21:19. Nadzieje odżyły po asie Karoliny Drużkowskiej, ale tym samym odpowiedziała Jekaterina Andropowa. Po autowym ataku Pauliny Damaske Scandicci miało piłkę setową i objęło prowadzenie. Początek drugiej partii to dobra zagrywka łodzianek (Grabka i Sobolska), która pozwoliła wypracować przewagę. Po ataku Jeleny Blagojević prowadziły 6:3. I wcale nie zwalniały tempa. Trzy kolejne zbicia Damaske i było już 12:6. Trener Maco Gaspari po raz drugi musiał wziąć czas. I jego podopieczne wzięły się za odrabianie strat. Zdobyły cztery punkty z rzędu i to Maciej Biernat zarządził przerwę. Pogoń Włoszek zakończyła się sukcesem po ataku Any da Silvy (15:15), a za chwilę też wyszły na prowadzenie. Końcówka znów przyniosła emocje, ale poszła po myśli rywalek. Choć gospodynie walczyły, to po dwóch kolejnych atakach Scandicci było 23:21. I za chwilę było 0:2. Łodzianki jeszcze się nie poddały i udanie rozpoczęły trzecią partię. Zaczęły jednak popełniać błędy, piłka częściej spadła po ich stronie i po bloku da Silvy przegrywały już 5:9. Gospodynie nie zaraziły się i powoli zaczęły odrabiać straty. Po ataku Damaske był w końcu remis (14:14). Na więcej Scandicci nie pozwoliły. Po bloku Emmy Graziani było już 18:22 i Włoszki pewnie wygrały też trzecią partię. Spotkanie oglądał m. in. Roko Sikirić, prezes CEV, który w czwartek ogłosi, że turniej finałowy Ligi Mistrzów odbędzie się właśnie w Łodzi. Obecny był także Sebastian Świderski, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.