Międzyszkolny Uczniowski Klub Sportowy SARI z Żor włączył się w akcję pomagania Ukrainie. Uczynił to w niecodzienny sposób. Na zaproszenie ludzi z Żor przyjechało z Ukrainy 28 osób. To młodzieżowe siatkarki klubu Orbity Zaporoże, klubu ukraińskiej ekstraklasy. Dziewczyny wygnała z domów wojna rozpętana przez Władimira Putina. Przyjazd siatkarek to efekt akcji Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Zaczęło się od tego, że ukraińska federacja zwróciła się o pomoc do Polaków. Poinformowała, że ma dziewczyny, które właśnie są ewakuowane z terenów objętych wojną, pytała czy znalazłby się dla nich dom w Polsce. - Nasz związek spytał kluby w Polsce czy byłaby gdzieś szansa przyjęcia tych dzieci. Odpowiedzieliśmy w ciągu 24 godzin: "zapraszamy do nas" - opowiada Krzysztof Biodrowicz, prezes klubu z Żor. - Już wcześniej dochodziły do nas takie sygnały - przyznaje trener Paweł Wrzeszcz, koordynator i trener kadry seniorek MUKS Sari. Opowiada: - Kika dni wcześniej mecz sędziował nam Wojciech Maroszek [członek prezydium zarządu Polskiego Związku Piłki Siatkowej, radny miasta Żory i międzynarodowy arbiter siatkarski, sędziował m.in. na igrzyskach w Pekinie, przyp. aut.] i przed spotkaniem opowiedział tę historię. "Wojtek, jesteśmy gotowi pomóc jako klub, jesteśmy chętni" - odpowiedziałem. Spontaniczna akcja rodziców Ujęty tą historią przyjeżdżam do Żor. - Kiedy dostaliśmy informację, że można pomóc, dziewczyny z Zaporoża były już 90 km przed granicą. Rodzice, których dzieci trenują w naszym klubie zachowali się wspaniale, zareagowali błyskawicznie. Mamy kontakt z 250 rodzicami dziecki, które trenują w naszym klubie i mailem wysłaliśmy informację, że szukamy dla nich domu - opowiada Krzysztof Biodrowicz. Znalazło się 14 rodzin, które wyraziły chęć przyjęcia dzieci z Ukrainy. Znalazł się też jednak jeden rodzic, który stwierdził: "słuchajcie, mam cały dom do dyspozycji". 350 metrów, 10 pokoi, duża kuchnia, duży jadalnia. Dom stoi w Jastrzębiu-Zdrój, to 17 km od Żor. W tym momencie wszystko poszło w całkiem inną stronę. W czwartek 10 marca spontaniczna akcja dała efekt. - Tego dnia wysłałem do rodziców maila z informacjami co potrzeba. Wszyscy zaczęły zjeżdżać. W jednym momencie w domu pracowały 22 osoby po to żeby przygotować go do użytku dla gości z Ukrainy. Sprzątały, myły, skręcały przywiezione meble, układały łóżka, przebierały pościel - opowiada Biodrowicz. O godzinie 1 w nocy wyszli z domu zmęczeni, ale zadowoleni: wszystko było gotowe! W samą porę: o godzinie 6.20 przyjechał autokar z ukraińskimi dziewczynkami. Pierwsza grupa liczyła 13 osób: dziewiątka dzieci i czwórka rodziców, w tym trenerka. Mieli gdzie zamieszkać. - To był dobry pomysł. Dziewczyny są razem, nie zjeżdżają się rozsiane po 14 rodzinach. Mamy, które są z nimi podzieliły je na grupy, codziennie przygotowują im posiłki rano, po południu i wieczorem - relacjonuje trener Paweł Wrzeszcz. Dziewczyny bardzo chcą się uczyć Ukrainki uczestniczą w treningach, siatkówka jest w ich życiu codziennie obecna. Dojeżdżają do hali w Żorach. Są to dziewczyny z roczników 2002-09, młodziczki, kadetki, juniorki. Najmłodsza ma 12 lat. Decyzją PZPS na razie tylko dzieci do lat 12 mogą być już zgłaszane do polskich rozgrywek mini-siatkówki. Dziewczyny z Ukrainy na razie grają wewnętrzne sparingi, także z nowymi polskimi koleżankami. Paweł Wrzeszcz: - Podzieliliśmy się obowiązkami. Wojciech Maroszek ma zacięcie organizacyjne, wie jak działać. Założył komitet organizacyjny, wziął na siebie załatwianie spraw administracyjnych, prezes Biodrowicz wziął na siebie związane zobowiązania związane z przyjęciem dzieci pod dach, a ja zająłem się procesem szkoleniowym, treningami. Dziewczyny z Ukrainy na razie do szkoły nie chodzą. Wojciech Maroszek: - Ich sytuacja jest trudna dlatego jak tylko można należy im ułatwić życie. Trzeba było załatwić numery PESEL, kontakty z bankiem, z ZUS-em, internet w budynku gdzie mieszkają. Udało się znaleźć emerytowaną nauczycielkę języka polskiego, pani Jolanta Paszek to fantastyczna osoba. Cieszy ją entuzjazm dziewczyn, które bardzo chcą się uczyć. Po siedmiu dniach miały pierwszą lekcję. Dziś tych lekcji jest cztery w tygodniu po dwie godziny. Ministerstwo Sportu i Polski Związek Piłki Siatkowej zadeklarowały dalszą pomoc. Jego przedstawiciele odwiedzili kilka dni temu Ukrainki. Wizytę złożyli Kamil Bortniczuk, minister sportu i turystyki oraz Sebastian Świderski, prezes PZPS. Ukraińcy są bardzo wdzięczni Orbita Zaporoże obchodzi w tym roku 50. urodziny. Zamiast świętować jubileusz, siatkarki musiały uciekać do Polski. Ukrainki, które przyjechały do Żor są wdzięczne. W trakcie podróży z Zaporoża do Polski siatkarki słyszały syreny alarmowe, z oddali dobiegał odgłos wybuchów bomb. Bały się, szczęśliwie jednak znalazły spokój. - Zostaliśmy wspaniale przyjęci przez polską federację siatkówki i zwykłych ludzi. Dziękujemy Polakom - mówi trenerka Wiera Romancewa. Oglądam trening Ukrainek. Widać, że uwielbiają siatkówkę. - Jestem mamą jednej z dziewczynek, która przyjechała trenować do Polski. Jestem wdzięczna, zostaliśmy przyjęcie bardzo dobrze. Ogromne podziękowania z naszej strony dla Polaków, dla polskiej federacji. Wszyscy nam tu pomagają we wszystkim, w czym tylko mogą. O nic nie musimy się martwić. Jeśli tylko sytuacja się poprawi, będziemy myśleć o powrocie w rodzinne strony - mówi Olga Błank. - Chcę bardzo podziękować. Jestem rozgrywającą, siatkówka jest moim życiem. Bardzo nam się tu podoba. Możemy żyć i trenować w dobrych warunkach - mówił lekko zawstydzona 13-letnia Polina. - Ta sytuacja pokazuje, że przez sport można bardzo pomóc. Wiadomo, że Polacy chcą Ukraińcom pomagać, ale często nie z ich winy ta pomoc jest bardzo chaotyczna, na krótką metę. Okazuje się, że kanał sportowy jest świetnym, skutecznym nośnikiem pomocy nie spontanicznej, jednorazowej, ale dłuższej. Może różne organizacje, nie tylko sportowe, powinny myśleć o pomocy dla Ukrainy w ten właśnie sposób - podkreśla Wojciech Maroszek. Warto dodać, że niemal identycznie przebiega pobyt w Jastrzębiu sześciu ukraińskich chłopców w wieku 14-15 lat z grupy stacjonującej w bursie Akademii Talentów Jastrzębskiego Węgla. Chłopcy uczą się, żyją i mieszkają z Polakami. Trenują razem z grupą młodzików. *** PS W ostatni weekend dziewczyny z Ukrainy miały okazję pierwszy raz wziąć udział w turnieju w Polsce. Wcześniej tylko trenowały. Start w turnieju o Puchar Burmistrza Sulechowa zakończył się sukcesem. Drużyna juniorek zajął pierwsze miejsce a młodziczek - trzecie. - Zespół MUKS Sari Żory zagrał w nich wymieszanymi składami z Ukrainkami. Było dużo fajnego grania i możliwość zapomnienia przez chwilę co dzieje się na Ukrainie - relacjonuje trener Paweł Wrzeszcz, który bardzo zaangażował się w tę pomoc. W taki sposób mogą narodzić się przyjaźnie na całe życie. Paweł Czado CZYTAJ TAKŻE: Polska uderza w czuły punkt Rosji i Putina. Wściekłość w Moskwie