Twarda zasada Leona. Nie puszcza tego płazem. "Lepiej mnie nie denerwować"
Wilfredo Leon dał się poznać jako znakomity siatkarz o łagodnym usposobieniu i przyjaznym nastawieniu do otoczenia. Ale siatkówka to męska gra. Tak przynajmniej zapewnia lider kadry w podcaście Eurosportu. I przekonuje, że w trakcie gry lepiej go nie prowokować. Zawsze odpowiada błyskawicznie. - Piłka leci już ode mnie zupełnie inna. Zapraszam bardzo. Wtedy taki rywal zobaczy inny świat siatkówki - tłumaczy. Siła uderzenia? 134 km/h!
Wilfredo Leon w siatkówce widział już wszystko. Przez lata kariery zetknął się zarówno z wyrazami uwielbienia, jak i przejawami wrogości. Na parkiecie i poza nim. W sytuacjach kryzysowych radzi sobie jednak sprawdzonymi metodami.
- To jest męska siatkówka - mówi w podcaście Eurosportu. - Są tacy, na których się krzyknie i się wtedy nakręcają do lepszej gry. Ale są także tacy, na których lepiej nie krzyczeć. Mnie bardzo łatwo zdenerwować na parkiecie. Jeśli rywal zaczyna coś do mnie mówić, to ja potem mu odpowiadam sportowo. Piłka leci już ode mnie zupełnie inna. Zapraszam bardzo. Wtedy taki rywal zobaczy inny świat siatkówki.
Leon nadaje piłce kosmiczną prędkość. Po latach kariery płaci za to przewlekłym bólem
"Zapraszam bardzo" brzmi dosyć niewinnie, ale zorientowani fani siatkówki wiedzą, co się za tym kryje. Piłka uderzona przez 31-letniego zawodnika to pocisk. I lepiej unikać wtedy kursu kolizyjnego.
Próbkę możliwości Leon dał w trakcie tegorocznych igrzysk w Paryżu. W pierwszym secie półfinałowego starcia z USA posłał serwis z prędkością aż 134 km/h, co stanowi nowy rekord olimpijski.
- Wszystko zależy od Pana Boga. On mi daje siłę, której potrzebuję w takim momencie, i tyle. Nie ma nic do ukrycia - tłumaczył wówczas reprezentant Polski.
Fanów zawodnika w ostatnim czasie martwią jednak powtarzające się kłopoty zdrowotne, o których przy wielu okazjach wspomina. Nie eliminują go one z gry, ale uniemożliwiają cieszenie się siatkówką bez ograniczeń.
- Pamiętam, kiedy nic mnie nie bolało, ale to było dawno temu - przyznaje. - Teraz to cały czas coś jest. W pewnym wieku zawsze zaczyna się więcej problemów. Jak zawodnik nie ma jakiegoś bólu, to chyba trening nie poszedł jak powinien.
- Nie tęsknię za tym, kiedy było ok. Ciało wie, kiedy trzeba więcej, a kiedy mniej. My jesteśmy najlepszymi swoimi lekarzami. Umiem odczytywać sygnały, które przekazuje mi ciało. Na początku trudno mi było z kontuzjami. Teraz wiem, co trzeba zrobić, kiedy coś boli - zapewnia Leon.