W sierpniu Zofia Zborowska-Wrona i Andrzej Wrona celebrować będą czwartą rocznicę ślubu. Przez ten czas w ich życiu wydarzyło się sporo - zamieszkali w nowym domu, powitali na świecie córkę. Nadzieja, która imię otrzymała po swojej prababci, na świat przyszła dwa lata temu. Choć w życiu Wronów układa się bardzo dobrze, nie brakuje i trudnych chwil. Te przyszło im przeżywać właśnie teraz. Na zdrowiu podupadła Wiesia, ukochany pies siatkarza i aktorki, który jest dla nich jak pełnoprawny członek rodziny. Poproszono o trzymanie kciuków za suczkę, która 26 czerwca przeszła operację. Przez cały czas trwania zabiegu pod kliniką weterynaryjną czuwał Andrzej Wrona. Gdy emocje nieco opadły, podzielił się z internautami obrazem sytuacji. Malwina Smarzek dzieli się ważną wiadomością. Włosi mieli rację Ukochany pies Zofii Zborowskiej-Wrony i Andrzeja Wrony trafił na stół operacyjny. Łzy w oczach siatkarza Siatkarz wyjaśnił, że w nocy przed trzema tygodniami z Wiesią zaczęło dziać się coś niepokojącego. Zaczęła wymiotować, i to wielokrotnie. Następnego dnia zabrał ją do weterynarza. Po badaniach u suczki stwierdzono ostry stan zapalny całego organizmu, zwłaszcza trzustki. Wdrożono leczenie. Wydawało się, że wszystko idzie ku lepszemu. Wrona zaczął nawet szykować się do wyjazdu na Majorkę, gdzie czekały już Zofia Zborowska z córką Nadzią, które wcześniej wyjechały na wakacje. Oczywiście miał w planach zabranie ze sobą zwierzaka. Ale lekarka zabroniła Wiesi podróży, podkreśliła, że pies musi przyjmować kroplówki. Wówczas zdecydowano, że ze zwierzęciem zostaną rodzice aktorki - Maria Winiarska i Wiktor Zborowski, a sportowiec pojedzie na urlop. Gdy prawie dotarł na hiszpańską wyspę, z Polski napłynęły złe informacje. Stan Wiesi znacznie się pogorszył. W obliczu tego faktu Zofia Zborowska wsiadła na pokład samolotu i wróciła do Warszawy, by zaopiekować się psem. "Po kilku dniach, jak Wiesi się poprawiło, Zosia wróciła na Majorkę i byliśmy kilka dni razem. Były straszne wahania formy Wiesi, ale nie było aż tak źle. W zeszły piątek lekarze zadzwonili do nas, że nic nie działa, że Wiesia robi się żółta, ma słabe wyniki badań, musi mieć USG, które zadecyduje, czy będzie miała operację. Ja się nie zastanawiałem i cztery godziny później wsiadłem w samolot" - zrelacjonował Andrzej Wrona na InstaStories. USG wykazało zapchane kanaliki żółciowe, a operacja okazała się być koniecznością. Zabieg - choć w trakcie trzykrotnie serce psa zatrzymało się - zakończył się pomyślnie. Więcej odpowiedzi co do stanu przyniosą 72 godziny po zejściu ze stołu operacyjnego. Na koniec siatkarz ze łzami w oczach zwrócił się do wszystkich obserwujących, którzy wysyłali do suczki dobre myśli i okazywali dużo wsparcia. Nikola Grbić wyróżnił jednego z siatkarzy. To on "wywrócił" plany trenera Polaków. "Dodał jakości"