Zaledwie trzy lata temu obie drużyny mierzyły się ze sobą w półfinale mistrzostw Polski. Jednak od tej pory poszły różnych kierunkach. Zaksa zdobyła dwa srebrne i jeden złoty medal mistrzostwo Polski, a do tego trzy razy z rzędu wygrała Ligę Mistrzów. W 2021 roku Skra nie stanęła nawet na podium (przegrał walkę o brąz), rok późnej znów była czwarta, a w poprzednim sezonie pierwszy raz od ponad 20 lat nie zakwalifikowała się nawet do play off. Po połowie obecnych rozgrywek bełchatowianie znów są poza strefą walki o medale. Po 15 meczach zajmują dziesiąte miejsce. Co ciekawe także trapiona kontuzjami Zaksa jest poza play off. Jest dziewiąta, wyprzedza Skrą o trzy punkty. Wygrana pozwoliłaby wiec bełchatowianom wyprzedzić rywali w tabeli i zbliżyć do ósmego miejsca. Mimo osłabień kadrowych faworytem wydawała się Zaksa. W szóstce miała reprezentantów Polski - Łukasza Kaczmarka, Bartosza Bednorza i Marcina Janusza. W Skrze Grzegorz Łomacz i Mateusz Poręba są powoływani przez Nikolą Grbicia. Początek seta należał jednak do gospodarzy. Dobre zagrywki m. in. Łomacza i Bartłomieja Lipińskiego, a także skuteczny blok pozwoliły im objąć prowadzenie 11:6. Tuomas Sammelvuo, trener gości wziął czas, ale to nie pomogło. Po zbiciu Lipińskiego przewaga wzrosła do siedmiu punktów. Świetna zagrywka i blok Skry Skra nadal dobrze serwowała (dołączyli Konarski i Aciobanitei) i świetnie stawiała blok. Po punktowej zagrywce Polaka było już 20:8. Bełchatowianie grali jak z nut i zmietli z boiska rywali. Siedem bloków i cztery asy - tak dobrze punktowali w tych elementach w pierwszym secie. Po takim laniu Zaksa szybko się pozbierała i zaczęła grać znacznie lepiej. Bednorz przypomniał sobie, że potrafi zagrywać, a po ataku z środka Dmytro Paszyckiego goście prowadzili 6:2. Dzięki dobremu przyjęciu Marcin Janusz szybko rozgrywał i przewaga zaczęła rosnąć. Trener Andrea Gardini poprosił o przerwę i powrocie na boisko jego zawodnicy zaczęli odrabiać straty. Po ataku Lipińskiego tracili już tylko punkt (12:13). Zaksa utrzymywała jednak minimalną przewagę. Na dobry atak Skry odpowiadała skutecznym zbiciem. Długo żadnej drużynie nie udawało się zdobyć dwóch punktów z rzędu. Dopiero po sprytnym zagraniu Daniela Chitigoi goście wygrywali 21:18. Bełchatowianie nie odpuścili i znów tracili tylko punkt, a po złym przyjęciu rywali Bartłomiej Lemański doprowadził do remisu. Setbola miała jednak Zaksa, ale go nie wykorzystała. I za chwilę piłki setowe rozgrywali gospodarze. Dwóch nie wykorzystali, ale za trzecim razem asa posłał Lipiński i było 2:0. Po wyrównanym początku atak Konarskiego dał Skrze prowadzenie 7:5 i trener Zaksy od razu zarządził czas. Bełchatowianie utrzymywali jednak przewagę, a po ataku Konarskiego powiększyli ją nawet do czterech punktów. Wystarczył jednak prosty błąd przejścia linii i w przyjęciu, by wysiłek został niemal zmarnowany. Zaksa zbliżyła się na punkt, a po dwóch blokach z rzędu objęła prowadzenie (21:20). Skra wyrównała i asa posłał Konarski. Za chwilę wygrywała 23:21. Po autowym serwisie Klutha gospodarze mieli piłkę meczową. Wykorzystał ją zagrywką Lipiński. Skra Bełchatów - Zaksa Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:12, 28:26, 25:22) Skra: Łomacz, Poręba, Lipiński, Konarski, Lemański, Aciobanitei oraz Diez (libero), Kupka, Nowak Zaksa: Janusz, Paszycki, Bendorz, Kaczmarek, Wiltenberg, Chitgoi oraz Shoji (libero), Banach