Trener zawiódł polską gwiazdę. Dopiero teraz wyznała całą prawdę. "Prosto w twarz"
Kilka tygodni temu Magdalena Stysiak rozpoczęła swój kolejny sezon na tureckich boiskach. Tym razem u atakującej doszło do małej zmiany. Pomimo, że pozostała w Stambule, to tym razem przywdziewa barwy Eczacibasi. Atakująca marzyła o regularnej grze, ponadto w poprzedniej drużynie nie była traktowana najlepiej. Wszystko wyszło na jaw w obszernej rozmowie TVP Sport. Problemy sprawiał jej zwłaszcza trener.

Wydaje się, że Magdalena Stysiak wreszcie może odetchnąć z ulgą. Co prawda Fenerbahce jest bardziej uznanym klubem w kraju leżącym nad Bosforem, ale w siatkówce liczy się przede wszystkim częsta gra. Dużo więcej szans Polka otrzyma w obecnej ekipie, która nie spisuje się źle. Obecnie zespół Stysiak plasuje się na trzeciej lokacie w tabeli oraz przegrał zaledwie jedno spotkanie. Na własnym terenie z Vakifbankiem. Gospodyniom nie pomogło wtedy aż osiemnaście punktów naszej rodaczki.
Obecnie zawodniczki korzystają z przerwy. Kolejne starcie zaplanowano dopiero na drugą połowę listopada. Ale za to jakie! Eczacibasi ugości Fenerbahce, a więc były zespół atakującej. Ta w rozmowie z TVP Sport wróciła do trudnego tematu związanego z ex-drużyną. Trudnego, ponieważ pomimo ogromnych starań, 24-latka mogła tylko pomarzyć o częstych występach. Powód? Postawa szkoleniowca. "Nie było mi po drodze z trenerem, a właściwie - jemu ze mną. Nie wiadomo z jakich przyczyn był na mnie obrażony" - wyznała wprost Sarze Kalisz.
Magdalena Stysiak w końcu odetchnęła z ulgą. Pomogła zmiana klubu
Chodzi dokładnie o Marco Fengolio. Specjalista ten pożegnał się z drużyną w kwietniu tego roku. "Pytałam go prosto w twarz. Odpowiadał, że nie ma żadnego problemu. Była to pewna nauka na przyszłość. Nie było mi dane grać nawet gdy byłam dostępna, a mogłam pomóc zespołowi. Trener wybiera, więc to był jego wybór. Kiedy na stanowisku szkoleniowym pojawił się Marcello Abbondanza, było już troszkę za późno, by cokolwiek zmieniać. Szkoda. Czułam się naprawdę źle. Choć dawałam z siebie maksa na treningu, to nie było to w żaden sposób zauważane" - dodała Magdalena Stysiak zapytana o to, czy kiedykolwiek doczekała się jakichś wyjaśnień.
Teraz sytuacja, ku uciesze kibiców, wygląda zupełnie inaczej. Polka odnalazła wspólny język zwłaszcza z Ebrar Karakurt. To właśnie ona uspokajała naszą rodaczkę po tym, gdy otrzymała niedawno czerwoną kartkę od sędziego. "Myślałam, że będzie gorzej, bo kiedy dwa zadziorne charaktery trafiają na siebie, to albo się polubią, albo znienawidzą. Jako drużyna tworzymy jednak świetną ekipę. (…) To super osoba. Wiem, że czasami potrafi prowokować rywalki, ale to jest jej charakter. Same potrafimy między sobą krzyczeć kiedy ustawiamy sobie nawzajem bloki" - zakończyła.













