Początek sezonu nie jest zbytnio udany dla Zaksy. W PlusLidze doznała zaskakujących porażek z Hemarpolem Częstochowa i Barkomem Każany Lwów, a także uległa innemu uczestnikowi Ligi Mistrzów Resovii. Inauguracja w europejskich pucharach była udana, bo pokonali Olympiakos Pireus 3:1, ale wygrana przyszła z ogromnym trudem (dwa sety wygrane na przewagi). Zespół z Kędzierzyna-Koźla zmaga się problemami zdrowotnymi. Przede wszystkim kontuzje leczy podstawowy rozgrywający Marcin Janusz, ale także drugi - Przemysław Stepień. W efekcie piłki rozdziela pozyskany awaryjnie Radosław Gil. Mistrz Turcji też jeszcze (?) się nie rozkręcił, ale spisuje się trochę lepiej od Zaksy. W rozgrywkach krajowych przegrał dwa z dziewięciu spotkań. W Lidze Mistrzów wygrał na wyjeździe z Roselare i wydawał się też faworytem meczu z polskim zespołem, choć ten jest obrońcą tytułu. Mecz był opóźniony, bo wcześniej w tej samej hali w Ankarze rozegrał się Halkbanku z BR Volleys i rozegrano pięć setów. To spowodowało, że rozpoczęcie spotkania zostało przesunięte. Liga Mistrzów. Sety wyrównane, ale końcówki dla Ziraatu Wicemistrzowie Polski dobrze rozpoczęli spotkanie. Skuteczne zbicia, aktywny blok i prowadzili 4:1. Gospodarze nie grali zbyt pewnie. Mylili się w ataku, popełniali błędy i przewaga Zaksy urosła do pięciu punktów. Oreol Camejo i Matt Anderson, gwiazdy Ziraatu, dali sygnał do odrabiania strat, ale Polacy grali świetnie. To zwykle oni wygrywali długie wymiany i utrzymywali przewagę. Wystarczyły jednak błąd w ataku i dwa bloki, by rywale zmniejszyli straty do punktu i trener Tuomas Sammelvuo poprosił o czas. Po chwili po dobrych zagrywkach Andersona Ziraat objął prowadzenie (20:19). Zaksa nie rezygnowała, asa posłał David Smith i znów punkt był po jej stronie. I miała setbola po ataku Śliwki, ale ten zagrał w siatkę. Po chwili piłkę setową mieli rywale, kolejny raz pomylił się Bartosz Bednorz i było 1:0 dla Ziraatu. Początek drugiej partii był wyrównany, choć to kędzierzynianie mieli większe problemy, by kończyć ataki. Rywale dobrze bowiem bronili w polu i asekurowali. Dopiero po błędzie Ziraatu Zaksa odskoczyła na dwa punkty, a mogły być nawet trzy, ale Łukasz Kaczmarek bez bloku trafił w siatkę. Za chwilę znów był remis (9:9). Goście mieli sporo okazji, by wyprowadzać ataki, ale widać było brak zrozumienia rozgrywającego z kolegami. Błąd dotknięcia siatki a za chwilę as Woutera ter Maata i to Ziraat odskoczył (15:12). Przy zagrywce Śliwki udało się niemal dogonić rywali (19:20). Była szansa na remis, ale Bednorz znów zawiódł w ataku. Po bloku na Kaczmarku Turcy mieli setbola i wygrali drugą partię. Liga Mistrzów. Reaktywacja Zaksy W trzeciej partii obrońcy tytułu zaczęli grać tak jak na początku pierwszej partii. Dobrze blokowali, poprawili grę w obronie i po tym jak zatrzymali Camejo prowadzili już 8:4. Tyle że Ziraat nie zmierzał ułatwiać i bardzo szybko odrobił straty (10:10). Wejście na zagrywkę Kaczmarka pozwoliło Zaksie znów odskoczyć. Bednorzowi udawało się w końcu obijać blok i były już cztery punkty przewagi. Gdy Smith zatrzymał na siatce swojego rodaka Andersona było już 20:15 - tego kędzierzynianie już nie wypuścili z rąk i rozbili rywali do 18. I poszli za ciosem. Udawało im się niemal wszystko - poradzić nie mógł sobie nawet Anderson. Po bloku na Amerykaninie Zaksa prowadziła 6:2. I dalej grała koncert. Świetnie zbijali Śliwka i Bednorz. Kiedy było 11:6, trener Ziraatu po raz drugi wziął czas. To na chwilę pomogło Turkom, bo odrobili część strat (12:10). Rywale popełniali jednak mnóstwo błędów - przede wszystkim co chwilę atakowali w aut. Po kolejnym złym zbiciu Zaksa wygrywał już 21:15 i doprowadziła do tie breaka. Pierwsze piłki wygrali Turcy, ale po wejściu na zagrywkę Kaczmarka Zaksa wyszła na prowadzenie (4:3). Niestety dobrze serwowali też rywale, zadziałał ich blok i za chwilę odskoczyli na trzy punkty. Przy zmianie stron było 6:8. Goście walczyli i w końcu wyrównali. Emocje były coraz większe - 10:10, 11:11, 12:12 i wtedy as Andersona, atak Andersona i 12:14. I za chwile koniec.