W poniedziałek Calisia zamknęła pewien rozdział w historii klubu. Po czwartej porażce w barażu ze Stalą Mielec, drużyna opuściła szeregi PlusLigi Kobiet. W drugiej połowie lat 90. oraz w obecnej dekadzie kaliski team był liczącą się siłą w żeńskiej ekstraklasie, obok drużyn z Piły i Bielska-Białej. W trakcie 14 sezonów gry w ekstraklasie kaliszanki, występujące pod szyldem Augusto czy też Winiar zdobyły 11 medali w tym cztery złote. "Tym bardziej jest to bardzo przykra sytuacja" - uważa Wiesław Kostera, prezes Calisii. "Na pewno nikt nie zakładał takiego scenariusza. Spadliśmy bo po prostu byliśmy najsłabszą drużyną. Takie są fakty, choć przed sezonem nikt nie wskazywał nas w roli pretendenta do spadku. Trzeba się jednak zastanowić, gdzie popełniono błędy" - dodaje. Kłopoty kaliskiej siatkówki rozpoczęły się wraz z końcem ubiegłego sezonu. Winiary zajęły tylko trzecie miejsce w lidze, nie zdobyły też Pucharu Polski. Jednocześnie okazało się, że klub ma ogromne zaległości, głównie wobec zawodniczek. "Nie ukrywam, że mam żal do tamtych zawodniczek, które nie do końca profesjonalnie podeszły do swoich obowiązków. Budowaliśmy silny zespół, który miał zdobyć mistrzostwo i Puchar Polski. Nasz budżet uwzględniał premie za zdobycie poszczególnych celów. Pieniądze otrzymalibyśmy nie tylko z ligi, ale również mieliśmy zagwarantowane od naszych sponsorów. I tak powstała dziura w budżecie" - tłumaczy Kostera. Drużyna do nowego sezonu przystąpiła w mocno okrojonym i mało liczebnym składzie - z poprzedniego znalazły się tylko dwie siatkarki, które decydowały o obliczu drużyny z poprzednich sezonów - Anna Woźniakowska i Magdalena Godos. Debiutujący w roli trenera Mariusz Pieczonka nie ukrywa, że szczupła ławka była jedną z przyczyn słabych wyników. Zespół zawodził, wygrał w całym sezonie tylko cztery mecze. "Gdy budowaliśmy zespół na nowy sezon, rozmawialiśmy z wieloma zawodniczkami. Większość z nich dobrze znała sytuację z poprzedniego sezonu. Brak pewności co do stabilizacji klubu spowodował, że rezygnowały one z gry w Kaliszu. Graliśmy przez cały sezon jednym składem, na ławce były młode, niedoświadczone zawodniczki. Więc niezależnie kto jak się prezentował, musiał grać. Zdarzały nam się dobre mecze z silnymi zespołami. Gdy przychodziło do spotkań, gdzie trzeba było zdobywać punkty, to nie wszystkie dziewczyny wytrzymywały ciśnienie" - przyznaje szkoleniowiec. Na 21 kwietnia zaplanowano walne zgromadzenie stowarzyszenia, które prowadzi klub. Pytany o przyszłość Kostera odpowiada: "Są różne pomysły i koncepcje. Gdyby to był mój prywatny klub to dziś mógłbym sam odpowiedzieć na wszystkie pytania. To co nas spotkało, nazwałbym "syndromem szybkiego rozwoju". Nie zdziwię się, jak do następnego sezonu nie przystąpią wszystkie drużyny. U nas profesjonalizm jest gdy zawodniczki rzucają kwoty przy kontraktach. Wiele klubów jest natomiast nieprzygotowanych organizacyjnie i finansowo" - twierdzi Kostera. Prezes kaliskiego klubu nie wyklucza też możliwości odkupienia miejsca w PlusLidze Kobiet, choć jak zaznacza, są to jego własne rozważania. Podobnie w ubiegłym roku postąpił inny utytułowany klub - Centrostal Bydgoszcz, który po degradacji do pierwszej ligi, zamienił się miejscami z AZS AWF Poznań, który utrzymał się w ekstraklasie. Dziś bydgoszczanki grają o medale, a klub ze stolicy Wielkopolski spadł do drugiej ligi i przeniósł się do podpoznańskiej Murowanej Gośliny.