Trener Jacek Nawrocki podkreśla, że zespół musi zagrać lepiej we wszystkich elementach, by myśleć o awansie. Do awansu nie wystarczy jednak wygranie meczu. Jeśli bełchatowianie pokonają Knack Randstad, to o przepustkach do dalszej rywalizacji w LM będzie decydował tzw. złoty set. Nawrocki podkreśla jednak, że w tej chwili jego zespół musi się skupić wyłącznie na wygraniu rewanżu z Belgami. - Nie możemy myśleć o żadnych złotych, srebrnych, czy brązowych setach. Najpierw musimy myśleć o zwycięstwie w meczu podstawowym - powiedział we wtorek Nawrocki na przedmeczowej konferencji prasowej. Dodał, że zespół z Roeselare to niewygodny przeciwnik dla wszystkich w Europie. - Podobnie jak Friedrichshafen, czy Noliko Maaseik. To są drużyny, które tak naprawdę są przygotowywane do każdej edycji Ligi Mistrzów i mają ku temu stworzone bardzo dobre warunki. Myślę tu także o kalendarzu rozgrywek - wyjaśnił Nawrocki. Szkoleniowiec podkreślił, że w porównaniu z meczem w Roeselare mistrzowie Polski w rewanżu muszą zagrać lepiej we wszystkich elementach, "począwszy od zagrywki, poprzez przyjęcie i atak". - Musimy też zniwelować możliwość kombinacji stosowanych przez belgijskiego rozgrywającego. Bardzo ważna będzie tutaj mobilizacja i koncentracja, jak przed każdym meczem tego typu - wyjaśnił Nawrocki. Zdaniem kapitana PGE Skry Mariusza Wlazłego po porażce w Belgii sytuacja mistrzów Polski jest trudna "ale nie bez wyjścia". - Przegraliśmy tam i żeby myśleć o czymkolwiek musimy teraz wygrać mecz, a potem jeszcze jednego seta. Sytuacja jest dla nas trudna, ale nie bez wyjścia. Będziemy robić wszystko, żeby wyjść zwycięsko z tej konfrontacji i grać dalej - powiedział Wlazły. Od 2009 roku swoje mecze w LM PGE Skra rozgrywała w łódzkiej Atlas Arenie, ale spotkanie z Knack Randstad odbędzie się w łódzkim Pałacu Sportu. Bełchatowianie zdecydowali się wrócić do tej dużo starszej hali ze względu na panującą w niej atmosferę. - Nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń do organizacji spotkań w Atlas Arenie, jednak w starej hali atmosfera jest zdecydowanie lepsza. Jest ona naprawdę wyjątkowa. Zawodnicy czują na plecach oddech i doping kibiców. Naszych graczy to uskrzydla, a rywali deprymuje. Dlatego zdecydowaliśmy się wrócić do starej hali - powiedział prezes PGE Skry Konrad Piechocki.