Podopieczni Sebastiana Świderskiego ulegli w środę bełchatowianom, ale po zaciętej walce. Spoglądając na statystyki meczu o superpuchar widać, że ZAKSA była równorzędnym partnerem - uważa szkoleniowiec. "W wielu elementach byliśmy nawet lepsi. Zdecydowała końcówka - jedna zagrywka na koniec, jeden atak, jedno dogranie piłki. Drobne szczegóły, które ostatecznie decydują o sukcesie przeciwnika" - powiedział. Świderski przyznał, że "zawsze w takich sytuacjach zostaje niedosyt". "Trzeba jednak wyciągnąć wnioski, zresetować się i przygotować do następnego meczu. Nie ma czasu na rozpaczanie i lamenty" - uznał i dodał, że starcie w piątek z Lotosem będzie możliwością na rehabilitację. Środkowy kędzierzynian, jeden ze złotych medalistów niedawnych mistrzostw świata Marcin Możdżonek powiedział natomiast, że w związku z przegraną w środę ze Skrą jest "rozgoryczony i zły". "Mogliśmy wygrać ten mecz, byliśmy bardzo blisko. Przegraliśmy go na własne życzenie" - podkreślił. Dodał, że jego zdaniem wygranym meczem o superpuchar "można było sobie zbudować dobrą atmosferę na cały sezon i charakter drużyny". "Trochę tę szansę zmarnowaliśmy przez własne błędy" - skwitował. Zapewnił jednak, że w zawodnikach z Opolszczyzny jest chęć "odgryzienia się" w kolejnym spotkaniu za tę porażkę. "Chcemy zapomnieć o prostych błędach, wejść w następny mecz skoncentrowani i zdeterminowani, by ich uniknąć i po prostu wygrać z Lotosem" - zapowiedział. Ekipę z Gdańska, która w ubiegłym sezonie zajęła dalekie, 10. miejsce w klasyfikacji, prowadzi w tym sezonie utytułowany Andrea Anastasi. 54-letni Włoch był od 3 lutego 2011 roku do 24 października 2013 roku selekcjonerem reprezentacji Polski, z którą w 2012 roku wygrał Ligę Światową, a rok wcześniej zajął trzecie miejsce w mistrzostwach Europy i drugie w Pucharze Świata. Pod jego skrzydłami trenował też - w końcówce swojej reprezentacyjnej kariery - Świderski. Szkoleniowiec ZAKS-y, pytany o to, czy znajomość Anastasiego jako trenera pomoże mu precyzyjniej przygotować jego zespół na piątkowe starcie z ekipą prowadzoną przez Włocha, powiedział: "Mniej więcej wiemy, jaki system gry preferuje Anastasi, ale na boisku są zawodnicy i realizacja jego założeń wynikać będzie wyłącznie z przygotowań, treningu i tego, jak będzie w stanie zmotywować zespół". Świderski dodał też: "Nie możemy mówić, że znamy Anastasiego i dlatego wiemy, jak będzie grał Lotos. Jego zawodnicy na boisku mogą prezentować zupełnie inną formę, niż prezentowali do tej pory". Podkreślił przy tym, że w spotkaniu najważniejsza będzie gra jego zawodników. "Chodzi o to, żebyśmy zagrali swoje, żebyśmy wprowadzali do tego meczu nasze zagrania i naszą taktykę" - mówił. Możdżonek, przyznał, że wśród mocnych postaci w drużynie przeciwnika można wymienić np. libero Piotra Gacka, który w poprzednim sezonie reprezentował ZAKS-ę czy objawienie niedawnych MŚ Mateusza Mikę. "Drużyna w ogóle wzmocniła się w porównaniu z ubiegłym sezonem, gra dużo lepiej. Nie są teoretycznymi chłopcami do bicia, jak to bywało. Teraz na pewno trzeba się będzie napracować, żeby wyrwać im punkty" - uznał. Tak jak pozostali medaliści ze złotej drużyny Stephana Antigi, jeszcze w czwartek Możdżonek miał wziąć udział w gali i dopiero wieczorem dotrzeć do Gdańska przed piątkowym meczem z Lotosem. Przyznał, że udział w tego typu eventach nie ułatwia zawodnikom na początku ligowych rozgrywek zgrania się z drużyną i poprawienia jakości gry zespołu. "Ale musimy to zaakceptować. Jesteśmy profesjonalni, trener to uszanował i puścił nas w czwartek. Wracamy po gali prosto do Gdańska i w piątek będziemy na treningu" - dodał. "Siatkówka ma swoje pięć minut i trzeba je z pewnością wykorzystać" - uznał z kolei Świderski, pytany o rozjazdy jego zawodników związane ze zdobytym niedawno złotym medalem. "W końcu jak nie teraz, to kiedy" - podsumował.